środa, 20 lutego 2013

87

moje oczy są oczami wariata

Wiecie, dzieciaki, coś czuję, że ja po prostu lubię żyć szybko, spontanicznie i nie ma to związku z chorobą. Ja po prostu jestem uzależniona od tego, by stawiać sobie kłody pod nogi, by krzyczeć w miejscach, gdzie jest najwięcej lawin, by biegać między drzewami obciążonymi śniegiem, by przebiegać pomiędzy samochodami, by krzyczeć ile sił w płucach w bibliotekach, by śmiać się w kościołach, płakać na weselach, zamykać oczy na krawędzi...
Ja po prostu nie umiem być i nie chcę być standardowa, ja chcę spełniać się w swoim własnym wymiarze spontanicznym wariactwie. Kocham tą adrenalinę, ten zastrzyk nitro, rozszerzające się źrenice z podniecenia i strachu, ciary na plecach i drżenie rąk. Usta i myśl o ustach, namiętność. Skok, ogromny. Zanurzenie. Oddech przyspieszony, w końcu ciśnienie sięgające zenitu, tętno tak szybkie, że zbliżające się do 200, tracę przyczepność, hamulce nie działają, wytrącam się z równowagi, jadę, jadę...

I to wszystko na naturalnej substancji. Na mojej własnej krwi.
Symbol i odpowiedź.

* * *
5mg olanzapiny (neuroleptyk) (będę zmniejszać)
200mg topamax (stabilizator)
100 letrox (hormon na tarczycę)
1x w tyg terapia behawioralno-poznawcza od 1,5 roku
2x w miesiącu wizyta u psychiatry od 1,5 roku

Dokładnie rok temu byłam w szpitalu.
Ale ten czas popierdziela.

piątek, 15 lutego 2013

88

Jestem w jakimś innym świecie

i pierwszy raz

brakuje mi słów

by to opisać


***
czasami zapominam brać olanzapinę, która trzyma mój umysł w ryzach, czasami wdycham ciepły dym absurdu, czasami przyjmuję sześciokątną tabletkę zapomnienia, wyrywam się spod kontroli (by nie spierdolić), czasami zasypiam w Twoich ramionach, czasami po prostu nie być sobą, nie ogarniać, nie pamiętać, nie zapomnieć, po prostu istnieć gdzieś w zawieszeniu między ziemiami, jak na moim nadgarstku

entre dos tierras estas

czwartek, 14 lutego 2013

89

Jedenaście lat temu
nikt nie podejrzewał, że będę

jestem

odurzona.

Myśleli, że będę
matką, żoną, kochanką, pracującą kobietą, sprzątającą blat kuchenny, wstawiającą wodę na herbatę, mieszającą łyżeczką cukier, raz w jedną, raz w drugą, nienawidzę cukru w herbacie już ósmy rok z rzędu, słodzę jedynie kawę, kawa słodka jest jak słodki diabeł, niech kopie mocno ale słodko.

Odurzona.

Spałam dwadzieścia godzin, zasnęłam o drugiej w nocy wypełniając płuca dymem, zapijając wodą sześciokątnymi tabletkami z napisami, których już nie pamiętam, niebieskiego koloru. Zasnęłam, kiedy głos Magika nucił przez głośnik. Rap doskonale spełnia rolę kołysanki. Obudziłam się, gdy słońce już dawno się schowało i pierwszą myślą było, spałam kilka godzin, czy kilkanaście?

Dzisiaj są walentynki,
żałosne święto, próba wydarcia resztki romantyzmu z partnera, na wszelki wypadek, na zapas, dla tych, którzy nie umieją wykrzesać z siebie na co dzień uśmiechu, szczerości odczuć... Czy romantyzm jest szczerością uczuć? Czy dotknięcie ręki i fly heart jest elementem ekwipunku każdego z nas? Wierzę, że tak. Każdy z nas zbudowany jest z podobnej chemii, z neuronów, elektronów i innych takich, które przelatują przez nasz wszechświat organiczny.

Jeśli myślisz, że jesteś nieromantyczny, to znaczy, że na śniadanie zjadłeś jakieś gówno,
które teraz rozkładając się zalega w Twoich trzewiach, a Twoje neurony są nim tak bardzo zajęte, że w zasadzie powinieneś siedzieć w kiblu a nie z drugą osobą.

Łoł, właśnie wymyśliłam, że pary powinny nie jeść, albo jeść mało, żeby odczuwać fly heart najsilniej właśnie na głodnego!
Tak samo, jak chcesz się nagrzać - jesz mniej, by mocniej trzepało, prawda?
I wszystko inne... żeby mocniej odczuwać - minimalizujesz sobie bodźce, by silniej odczuwać te, które mają zająć Ci cały układ nerwowy...

Dziś postanowiłam spędzić dzień z ukochanymi książkami. Będę ja, cicha muzyka i pokój, w którym trzymam ponad pół tysiąca książek. Zapach, szelest kartek, kurz, słowa, zdania, akapity. Zamierzam posegregować je według działów.
Tylko książki mnie nie zranią, nie zostawią, nie opuszczą.
Tylko one mnie nie przytulą, nie dotkną, nie pokochają....

Hej, Ty tam. Nie zapomnij o mnie. 

Ślepy prowadzi ślepego ku przepaści.
Odurzony prowadzi odurzoną ku przepaści.

On mówi, chodź ze mną, wiem gdzie iść.
 Przepaść nie jest granicą.

piątek, 8 lutego 2013

90

Nie bede miala dzieci.

(za chwile zbudzi mnie szary świt)

coma w głośnikach

malowałam, ciągle maluję

hipo dalej
ale jakoś inaczej, smutniej

wyszorowałam kuchnie
przyjaciółka u mnie

mówię, mówię, rzygam słowami

dewaluacja się włączyła
border się miesza z chadem, jak farba z alkoholem, malowałam wczoraj krew z nosa po kodeinie jak farba z olejem jak kolor z płótnem
szeroka droga nie była moja

środa, 6 lutego 2013

91

a my
z wiecznego niepokoju


Oswajanie się to trudny, lecz niezwykły proces.
Magiczny.

Niecierpliwość zagoniona w pułapkę
losu
spragnionych rąk


* * *

Minął piąty tydzień hipomanii.
7,5mg olanzapina,
200mg topamax.

(nikt jeszcze nie wie, czy stare słońce zarysuje nowy dzień)

Dziś namalowałam pierwszy obraz w tym roku.
Psychodeliczny.

W ten rok weszłam krokiem euforycznym, roztańczonym, rozbujanym, w jednym ręku trzymając lufkę, w drugiej Twoją dłoń.
Spotkaliśmy się.
Gdzieś na zakręcie.

* *

Szeroka droga
nie była moja

Z pociągu, do pociągu, samochodem, piechotą
muzyką, w muzyce, rytmem, transem, dłonią
ustami, węchem, zmysłami
"wszystkie rodzaje potworów"
chodź, chodź
obejmij mnie

Nie chcę wiedzieć
co będzie dalej

*

Zrobię Ci obiad.