Jest tyle rzeczy, które chciałabym napisać,
tyle emocji do opisania...
Ale postaram się zawrzeć w tej notce tylko to, czym mogę się podzielić.
W weekend w otoczeniu przyrody i dźwięków muzyki oraz dodatku magii syntetycznej poczułam się znowu szczęśliwa. Kolejny raz w tym roku. Kolejny raz z tą samą osobą.
Naładowałam się pozytywnie jak bateria słoneczna, były chwile, kiedy czułam, że promienieję tą radością.
I nastąpił też pewien przełom w moim myśleniu, w patrzeniu na świat i moje relacje z innymi ludźmi.
I postanowiłam być szczera. Szczerość kojarzy mi się z wolnością.
W zasadzie - jestem wolna.
Wyzwoliłam się z emocjonalnej klatki, w której byłam tyle lat.
Po terapii i rozmowie z mamą (to nie było łatwe), która od razu odgadła moje myśli i uczucia, pojechałam do domu i płacząc (z początku z emocji, później z radości) powiedziałam wszystko, co czuję.
Jadąc do domu w deszczu miałam wrażenie, że mam przed sobą dwie drogi: albo szczera rozmowa, albo samobójstwo, bo nie zniosłabym kolejnej depresji, a nieuchronnie do tego stanu się zbliżałam.
Wróciłam do domu i stało się.
Powiedziałam co czuję - nasze małżeństwo to już układ współlokatorski. Zgodził się ze mną. On miał kogoś, ja też nie byłam święta. Nie chcę by mnie ograniczał i ja nie chcę ograniczać jego. Jesteśmy przyjaciółmi i zamierzamy się troszczyć o siebie, ale rozminęliśmy się w potrzebach i poglądzie na życie. Każde z nas chce czegoś innego i nie potrafimy sobie tego dać. I akceptujemy to, że może być ktoś, z kim tą bliskość możemy wytworzyć. Ale oboje stwierdziliśmy, że raczej nie chcemy o tym wiedzieć, bo to każdego z nas osobista sprawa. Sądzę, że nie będziemy ingerować w swoje życie. Ja chcę by on był szczęśliwy, ale sama nie potrafię mu tego szczęścia dać i on tak samo. W zasadzie od dawna się unieszczęśliwialiśmy, pora przestać.
Dać sobie wolność.
Cudownie, cudownie, cudownie.
Poczułam się znowu spokojna, znowu "ja".
Nie sądziłam, że ta rozmowa kiedykolwiek nastąpi, a już w ogóle nie sądziłam, że będzie miała taki przebieg.
wtorek, 25 czerwca 2013
sobota, 15 czerwca 2013
77
Od jakiegoś czasu każdy dzień kończę w oparach dymu.
Obcy ludzie proponują mi pseudo kwasa,
inni bojąc się o swoje koty, zrywają kontakt.
Stoję na huśtawce emocji,
nie umiejąc sobie z nimi radzić zatapiam się we mgle.
Krążąc po labiryncie z M16 w ręku,
tak naprawdę zacieram granicę między tym, co chcę,
tym co potrzebuję, czego pragnę
a tym, co
nie powinnam, nie mogę, nie wolno mi.
Czasami wmawiam sobie, że wystarczyłoby po prostu nie istnieć,
a może dotknąć pulsującego serca.
Kiedy krew szybciej krąży (panika), nic już nie chcę,
sama sama sama
kiedy krew zastyga
tęsknię za obecnością Kogoś, kto chociaż trochę rozumie.
Ale czy ja w ogóle jestem w Twoim życiu ważna?
Często ogarniają mnie wątpliwości i jest mi smutno,
gdy dochodzę do wniosku,
że nie.
***
Ponad miesiąc bez leków, za to z pakietem impulsywnych poczynań. Chciałabym, ale nie mogę; mogę ale nie chcę; siedzę ale nic nie robię, robię gdy nie muszę;
(czasami wolę to niż czułość waszych obcych rąk)
i tak na zmianę chcę być sama i nie chcę być sama. Wieczne, kurwa, niezadowolenie.
Ja po prostu nie chcę obcych rąk.
Chcę tylko te dobrze mi znane.
Obcy ludzie proponują mi pseudo kwasa,
inni bojąc się o swoje koty, zrywają kontakt.
Stoję na huśtawce emocji,
nie umiejąc sobie z nimi radzić zatapiam się we mgle.
Krążąc po labiryncie z M16 w ręku,
tak naprawdę zacieram granicę między tym, co chcę,
tym co potrzebuję, czego pragnę
a tym, co
nie powinnam, nie mogę, nie wolno mi.
Czasami wmawiam sobie, że wystarczyłoby po prostu nie istnieć,
a może dotknąć pulsującego serca.
Kiedy krew szybciej krąży (panika), nic już nie chcę,
sama sama sama
kiedy krew zastyga
tęsknię za obecnością Kogoś, kto chociaż trochę rozumie.
Ale czy ja w ogóle jestem w Twoim życiu ważna?
Często ogarniają mnie wątpliwości i jest mi smutno,
gdy dochodzę do wniosku,
że nie.
***
Ponad miesiąc bez leków, za to z pakietem impulsywnych poczynań. Chciałabym, ale nie mogę; mogę ale nie chcę; siedzę ale nic nie robię, robię gdy nie muszę;
(czasami wolę to niż czułość waszych obcych rąk)
i tak na zmianę chcę być sama i nie chcę być sama. Wieczne, kurwa, niezadowolenie.
Ja po prostu nie chcę obcych rąk.
Chcę tylko te dobrze mi znane.
wtorek, 4 czerwca 2013
78
Czasami lepiej zamknąć przeglądarkę i zacząć żyć w przestrzeni zmysłów.
Rozłożyłam farby, płócienko, pędzle.
I czekają od kilku godzin.
Dotykam bawełny rozciągniętej na blejtramie czując jej strukturę pod palcami,
oswajam się z nią i oswajam ją ze sobą
by nanieść swoje emocje delikatnymi pociągnięciami pędzla,
będzie powoli, dokładnie i czule.
* * *
Rzuciłam farmakoterapię ponad trzy tygodnie temu.
Rozłożyłam farby, płócienko, pędzle.
I czekają od kilku godzin.
Dotykam bawełny rozciągniętej na blejtramie czując jej strukturę pod palcami,
oswajam się z nią i oswajam ją ze sobą
by nanieść swoje emocje delikatnymi pociągnięciami pędzla,
będzie powoli, dokładnie i czule.
* * *
Rzuciłam farmakoterapię ponad trzy tygodnie temu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)