tag:blogger.com,1999:blog-66830940369536790002024-02-21T07:46:00.469-08:00Alicja w Krainie MgiełUnknownnoreply@blogger.comBlogger54125tag:blogger.com,1999:blog-6683094036953679000.post-64763682335962591562018-04-10T03:04:00.001-07:002018-04-10T03:04:22.124-07:0049Kolejna zmiana<br />
<br />
Przechodzę z bloga na bloga... dalej nie łączę wszystkiego w jedno w myśl zasady by nie robić bigosu.<br />
<br />
Zapraszam tutaj:<br />
www.jaksietrzymac.blogspot.com<br />
<br />
i tutaj:<br />
www.regalzksiazkami.blogspot.com<br />
<br />
i tutaj:<br />
https://www.facebook.com/jaksietrzymac/?ref=bookmarksUnknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6683094036953679000.post-30588231389779453332015-12-08T01:50:00.000-08:002018-04-10T03:02:37.416-07:0048<span style="color: red;">Alicja - Spadek nastroju</span><br />
<br />
Nowy wpis na bloguUnknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6683094036953679000.post-28308732895771854442015-11-24T00:19:00.000-08:002015-12-08T01:51:33.955-08:0049Abilify<br />
<br />
<a href="http://alicja.jaksietrzymac.pl/?p=18" target="_blank"><span style="color: red;">Relacja z przebiegu leczenia na Abilify.</span></a><br />
<br />Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6683094036953679000.post-74815236589583477942015-11-22T03:12:00.001-08:002015-11-22T03:13:13.961-08:0050Aktualizacja dobiegła końca i chciałabym Was zaprosić na moją stronę. (planowałam to zrobić przy zerowym wpisie, ale osiągnęłam coś już wcześniej :)<br />
<br />
Blog:<a href="http://alicja.jaksietrzymac.pl/">http://alicja.jaksietrzymac.pl/</a><br />
<br />
Strona:<a href="http://jaksietrzymac.pl/">http://jaksietrzymac.pl</a><br />
<br />
Blog będzie kontynuacją tego, co tu zaczęłam,<br />
Strona jednak będzie o tym, jak się trzymać, jak sobie radzić oraz gdzie szukać pomocy.<br />
<br />
Zapraszam :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAxl6suWgpcc8z2mUEuHN4hGhtPAmSj_V0SuoWcKPXo52WPoHEFfStmVXnri3UFZXnEDAKVzdSREWaVyVk_wQ3C8EEINZtZkvG6yvh8DdVp5tkUKnjsgpK6Ab55snrwLapFUjnkZcDAaQ/s1600/nag%25C5%2582owek.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="134" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgAxl6suWgpcc8z2mUEuHN4hGhtPAmSj_V0SuoWcKPXo52WPoHEFfStmVXnri3UFZXnEDAKVzdSREWaVyVk_wQ3C8EEINZtZkvG6yvh8DdVp5tkUKnjsgpK6Ab55snrwLapFUjnkZcDAaQ/s320/nag%25C5%2582owek.jpg" width="320" /></a></div>
<br />Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6683094036953679000.post-57934368004060242812015-11-16T12:04:00.002-08:002015-11-16T12:04:12.474-08:0051Warto było czekać. <i>Abilify </i>się rozkręciło po kilku dniach i stałam się inną osobą. Wesołą, bez jazd, bez schiz, pełną energii. Czuję się wręcz górkowo, hipomaniakalnie. Ale to nie to - czuję, że jestem taka, jaką zawsze chciałam być. Kreatywną, pełną radości i spontaniczną.<br />
<br />
Ruszyłam z kolejnym blogiem, tym razem rekomendującym różne produkty - <a href="http://raportuje.blogspot.com/">http://raportuje.blogspot.com</a>/<br />
<br />
Znalazłam, przerobiłam i w zasadzie utworzyłam swoje logo na nową stronę, nad którą teraz pracuję.<br />
<br />
I to samo logo namalowałam na koszulce, pierwszy raz bawiąc się tego typu kreatywnością - chociaż farby do tkanin miałam od dawna w swoim składziku.<br />
<br />
W pracy także czuję się wydajniejsza.<br />
<br />
Kupiłam kilka książek, między innymi <i>Umysł ponad nastrojem</i>, który teraz przerabiam, niczym podręcznik :)<br />
<br />
Codziennie gotuję coś wymyślnego (lub piekę, dziś było to ciasto marchewkowe z przepisu Jadłonomi, niestety dałam za dużo sody oczyszczonej i trochę ma mydlany posmak.<br />
Wczoraj robiłam kitri z prawdziwego zdarzenia i było prze-cu-do-wne!<br />
<br />
Jak to się stało w ogóle, że wcześniej miałam tak skiśnięty nastrój... jak to się dzieję, że zaledwie połowa tabletki Abilify zrobiła ze mnie szczęściarę?<br />
<br />
<br />
<br />Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6683094036953679000.post-14643121277415548842015-11-10T02:07:00.001-08:002015-11-10T02:11:01.199-08:0052Nie jestem pewna, co mi wczoraj w kartę choroby wpisał lekarz, ale dostałam refundowany <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Arypiprazol" target="_blank">Abilify</a> 15mg. To pierwsze moje spotkanie z tym lekiem.<br />
Wcześniej brałam <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Topiramat" target="_blank">Topamax </a>(topiromat) do 200mg, który dobrze na mnie działał. I całe mnóstwo tych, które nie działały lub działały słabo (karbamazepina, kwas walproinowy, chlorprotiksen, lamotrygina, kwetiapina) i takie które mnie uspokoiły w manii, ale zaciągnęły w depresję (<a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Olanzapina" target="_blank">olanzapina</a>).<br />
<br />
Jak już sobie spis robię, to z antydepresantów działała na mnie wyłącznie <a href="https://pl.wikipedia.org/wiki/Paroksetyna" target="_blank">paroksetyna</a>. I chociaż przytyłam po niej i zaburzały funkcję seksualną to wyrwał mnie dwukrotnie z ramion depresji. Pozostałe antydepresanty nie odczuwałam (fluoksetyna, sertralina, trazodon (Triticco - działał, ale nasennie), ale jak widać wcale aż tak dużo ich nie brałam.<br />
<br />
Nie chciałam wracać do leków. Czuję się jakbym się poddała (wierzyłam w autoterapię, hamowanie się etc) miałam nadzieję, że to bardziej border niż chad, albo w ogóle Wielka Ściema. Ale nie. Jestem osobą, która umie się hamować. Umie sobie wytłumaczyć wiele rzeczy. Ale gdy odczuwam to, co teraz (stan?) wybucham co chwila. Nie panuję nad sobą. Rzucam przedmiotami, co mi się prawie nigdy nie zdarza. Złoszczę się. Śmieję, wrednie odzywam by za chwilę wybuchać płaczem. To dla mnie trudne, zwłaszcza gdy niechcący ta złość i rozdrażnienie będzie się "rozlewać" na mój związek.<br />
<br />
Pierwsza doba po wzięciu Abilify była koszmarna. Przespałam 4 godziny, wstałam o 2, pokręciłam się, nie mogłam zasnąć i o 4. wstałam. Być może przysnęłam koło 6. i czułam się na tyle paskudnie, miałam mdłości, rozdrażnienie na poziomie master, że zrezygnowałam z pójścia do pracy. Jutro Dzień Niepodległości, więc też nie muszę nikogo oglądać (ani nikt mnie).<br />
Niech spokojnie leki robią spustoszenie w moim organizmie, zabierając ze sobą to, co się ze mną teraz dzieje.<br />
<br />
<br />Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6683094036953679000.post-56692430043051735582015-11-02T06:21:00.001-08:002015-11-02T06:21:20.751-08:0053Halo? Puk, puk?<br />
<br />
Pukam Ci w szybkę ekranu.<br />
<br />
Daj znać, jeśli tam jesteś.<br />
Mam pomysł, co zrobić, gdy dojdziemy do zera i chciałabym wiedzieć, czy jest tak, jak mówią statystyki, a statystyki mówią, że tam jesteś.<br />
<br />
Zostaw komentarz!<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://gallery.dpcdn.pl/imgc/News/63186/g_-_960x640_-_s_63186x20150521172832_0.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://gallery.dpcdn.pl/imgc/News/63186/g_-_960x640_-_s_63186x20150521172832_0.jpg" height="213" width="320" /></a></div>
<br />
<br />
Tymczasem zapraszam Cię do mojego <a href="http://regalzksiazkami.blogspot.com/2015/10/jak-w-pracy-pobawic-sie-w-analizatora.html" target="_blank">bloga recenzenckiego</a>, gdzie umieściłam recenzję dotyczącą książki psychologicznej, pierwszej z serii psycho-recenzje, które zamierzam kontynuować.<br />
<br />Unknownnoreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6683094036953679000.post-20427470437279049102015-10-20T06:24:00.001-07:002015-10-20T06:24:43.920-07:0054Ostatnie kilka dni były bardzo napięte. Wiele różnych emocji się pojawiło. Taki czas jest szczególnie dla mnie niebezpieczny ale i też szczególnie lubiany :)<br />
Mój M. musiał wrócić do Polski z powodów niezależnych od siebie. Mimo pracy i posiadanych wszelkich predyspozycji (radził sobie rewelacyjnie) został wyrzucony z pokoju, który wynajmował od nieuczciwej Landlady. W zasadzie żadna lady z niej nie była, ponieważ z dnia na dzień kazała się wyprowadzić z mieszkania jemu i dwojgu rosyjskim braciom. W ten sposób - przed wypłatą - musiał wrócić do Polski. Pojawił się we mnie sprzeciw, ale rozumiem doskonale, że nie za bardzo było wyjście. Teraz zaś ma już załatwiony NIN, konto bankowe w Bank of Scotland i wiedzę, jak sobie poradzić następnym razem.<br />
Bo ten następny raz będzie. Zamierzamy za pół roku wrócić oboje do Aberdeen i tam rozpocząć nową przygodę. Mało tego, nie tylko sobie tam zarobkowo żyć, ale i założyć rodzinę a ja chciałabym się uczyć - wpierw doszlifować język a następnie pójść na Uniwersytet, na psychologię.<br />
Zrobię to! Bo to moje marzenie a wszystkie moje marzenia się spełniają :)<br />
<br />
Również w temacie marzeń - zamiast w środę do Aberdeen, gdzie miałam odwiedzić M. - jedziemy w Bieszczady. Od lat marzę o Bieszczadach, o spacerach w dziczy i wśród gór. Tych właśnie gór!<br />
<br />
Ostatnio byłam na warsztatach rozwojowych organizowanych przez <i><a href="http://www.festiwalprogressteron.pl/" target="_blank">Festiwal ProgreSSteron</a></i>. Świetna inicjatywa, cudowna energia kobieca, niesamowite wsparcie. Na jednym z warsztatów zadałyśmy sobie pytani, bez czego nie mogłybyśmy żyć i co chciałybyśmy robić, gdyby nie było absolutnie żadnych ograniczeń. Doszłam do wniosku, że jest to <i>wsparcie </i>i chciałabym pójść na <i>psychologię</i>.<br />
I gdy zaczęły pojawiać się wątpliwości... m.in. wiek (10 lat temu pisałam maturę, jedne studia skończyłam), pieniądze, długą drogę edukacji... nowo poznane koleżanki z ogromną łatwością zaczęły mnie przekonywać, że takie przeszkody to nic! Że jak chcę to się uda!<br />
I myślę, że faktycznie może się udać. Choćbym za 10 lat miała zostać psychologiem ;)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://bezpowodu.com/wp-content/uploads/2012/10/grupa_photo_29_www.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://bezpowodu.com/wp-content/uploads/2012/10/grupa_photo_29_www.jpg" height="320" width="320" /></a></div>
<br />Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6683094036953679000.post-30703942947838061312015-09-18T06:39:00.002-07:002015-09-18T06:39:50.543-07:0055Zawitało słońce, zakiełkowały nowe plany... I nawet wyjazd Mojej Drugiej Połówki nie straszny. Czuję, że jestem Mu potrzebna, by go wspierać i wierzyć. I tak też robię. Wiara w ukochaną osobę i wiara w piękną przyszłość jest tak silna, że udało się wyjść z dołka.<br />
Oczywiście <a href="https://www.doz.pl/apteka/p65378-Szafraceum_tabletki_powlekane_30_szt." target="_blank">Szafracuem </a>oraz <a href="https://www.doz.pl/leki/p2395-Pramolan" target="_blank">Pramolan </a>wspomogły mnie. Pramolan to takie małe podstępne coś, co mi dał pan doktor zamiast antydepresantu. W 3 dni wyciągnął mnie z mroku, zaś Szafraceum polecił mi inny pan doktor i jest to ziołowy suplement diety i mimo mojego sceptyzmu - naprawdę działa.<br />
<br />
Nie, nie jestem ambasadorką żadnego z nich ;)<br />
<br />
Tak jak wspominałam - w piątek mój ukochany wyjechał a ja jestem w PL, pracuję i cholery dostaję, bo sezon martwy i chwilowo nic prócz siedzenia na tyłeczku i przeszukiwaniu Internetu nie robię. Piję jeszcze herbatę ziołową, oczywiście. Moje nerki kochają moją pracę, bo ciągle coś piję zdrowego.<br />
Za to kręgosłup nie bardzo i on mnie martwi, gdy będę już chciała dołączyć do M. - co będę robić? Z takim pogruchotanym kręgosłupem?<br />
<br />
Dziś bardzo chaotycznie, bo moje myśli są rozbiegane. Mam w głowie mnóstwo planów, w dodatku jutro jadę na Zlot do Poznania, biorę ze sobą Blablacarowiczów a to znaczy, że muszę się z nimi dogadać - jak i gdzie dojechać po nich.<br />
<br />
W zasadzie wszystkie myśli mi się kotłują, pędzą i ja sama mam ochotę pędzić, niepokojące.<br />
Trzeba się obserwować (chociaż z drugiej strony - co mi da obserwacja? Ostatnią hipomanię przeżyłam bez leków, za to produktywnie bardzo, nie miałabym więc nic przeciwko takiej produktywności na hipo i teraz).<br />
<br />
Zdrowego i radosnego weekendu!Unknownnoreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6683094036953679000.post-88444654861655640632015-09-08T04:58:00.001-07:002015-09-08T04:58:29.657-07:0056Znasz taką piosenkę, Maanam, <i>Krakowski Spleen</i>? Teoretycznie ma na celu "rozgonić ciemne, skłębione zasłony" PRLowskiej kotary, jaka jeszcze w czasie pisania tej piosenki przysłaniała umysły i granice Polaków, ja jednak czuję dreszcz, gdy słyszę mocny głos Kory i mocno wierzę, że i moje kotary rozgoni.<br />
Jak się żyje za kotarą?<br />
Obojętnie. Smutno. Czekając wciąż na coś. Obojętność jest bliska pustki, ale przekonałam się, że jednak nie jestem pusta jak naczynie. Jestem znudzona, apatyczna, rozniecam się na moment czy dwa by z powrotem opaść na swoją mieliznę.<br />
<br />
M. wyjeżdża za kilka dni i nie jego wyjazd jest materią mojej kotary. Może pogoda? Pada deszcz i wieje wiatr, temperatura gwałtownie spada, praca staje się nużąca a kręgosłup, który kilka lat temu nadwyrężyłam wypadkiem samochodowym mocno daje w kość. Kilka lat temu... to daje nadzieję - te kilka lat temu. Bo "kilka lat temu" nie wiedziałam nawet, że mogę depresję oszukać nadając jej imię i oswajając ją. Dalej jej nie lubię, dalej upokarza mnie robiąc ze mnie tępą marionetkę moich własnych nastrojów. A może nie moich własnych? Przecież każdą kotarę trzeba do czegoś przyczepić, by móc ją zasunąć...<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/BaVVaS2n6MY/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/BaVVaS2n6MY?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<br />Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6683094036953679000.post-14988431956744555282015-08-27T06:13:00.000-07:002015-08-27T06:19:20.996-07:0057Lubię zmiany. A najlepiej robić sobie totalną odnowę - wielki start. Szkoda, że zazwyczaj brakuje mi systematyczności by to kontynuować, ale... Pomińmy ten szczegół. ZAWSZE trzeba próbować :)<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://facebog.deon.pl/wp-content/uploads/2013/03/jordan2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://facebog.deon.pl/wp-content/uploads/2013/03/jordan2.jpg" height="200" width="320" /></a></div>
<br />
Od około tygodnia postanowiłam (znowu) żyć zdrowo. Mam cały arsenał ze sobą, łącznie z motywacją. Oczywiście zaczęło się od blogów vegańskich i ich porad dotyczących detoxu całego organizmu. Jednak ja nie mogę tak od razu wejść na detox, bo mój organizm by jeszcze dostał szoku! Spokojnie wprowadzam zdrowe nawyki (nawyki!). Ale od początku! Zmian, które wprowadziłam lub jestem w trakcie:<br />
<br />
<ul>
<li>Więcej wody! Muszę nawodnić organizm, bo czuję, ze coś niedobrego się ze mnie dzieje. Nerki mnie dość często bolą, czuję się opuchnięta i postanowiłam poczytać o oczyszczaniu, nawadnianiu i znalazłam:</li>
<li>herbaty ziołowe - w tej chwili moja cecha pt. "więcej! więcej!" szaleje. Kupiłam czystek, białą morwę, pokrzywę, kwiat czarnego bzu, znalazłam w odmętach szafki żurawinę i chleję. Aż bulgocze.</li>
<li>warzywa. Uwielbiam warzywa i staram się je przemycać wszędzie. Obiady, śniadania do pracy. M. się nie buntuje, więc uważam to za pełną akceptację.</li>
<li>mniej słodyczy - tu odnoszę sukces, ponieważ od kilku dni NIE KUPUJĘ słodyczy. Niestety w pracy mnie nimi częstują ;) </li>
<li>bakalie, suszone owoce - zamiast słodyczy właśnie. Zakochałam się w suszonych morelach!</li>
<li>ruch - nienawidzę się ruszać. Wolę pełzać ;) Naprawdę chciałabym coś w tym temacie zrobić, ale mogę jedynie spacerować. Nie znoszę biegać, męczyć się, nawet pływanie mi nie idzie. Muszę sobie radzić inaczej.Może przyjemniej, bo w końcu sex to zdrowie i sport niewątpliwie.</li>
<li>cytryna - staram się pić wodę z cytryną. Staram się - bo mimo, że lubię to zapominam. Dziwne - bo o kawie z zaparzarki z samego rana nie zapominam :)</li>
</ul>
<div>
Aby trochę rozjaśnić dzisiejszy post i te wszystkie różne moje fanaberie stwierdziłam, że je usystematyzuję i wkleję, bo może nie tylko mnie zmobilizują do Wielkich Zmian.</div>
<div>
<ol>
<li><span style="color: #ead1dc;"><a href="http://duuff.com/detox/" target="_blank"><span style="color: #ead1dc;">Detox</span></a> </span>- rozjaśnia po co się go stosuje, jak często i jak się go przeprowadza.</li>
<li><a href="http://www.poradnikzdrowie.pl/zywienie/co-jesz/Morele-reguluja-cisnienie-opozniaja-starzenie-i-lagodza-nadkwasote_37023.html" target="_blank"><span style="color: #ead1dc;">właściwości moreli (suszonych)</span></a> zjadam od kilku dni około 10 dziennie</li>
<li><a href="http://fashionelka.pl/jak-pozbyc-sie-nadmiaru-wody-z-organizmu/" target="_blank"><span style="color: #ead1dc;">Przepis na detox - Fashionelki</span></a> - czyli jak pozbyć się nadmiaru wody z organizmu, autorka opisała też działania ziół, które również sobie sprezentowałam i piję:</li>
</ol>
<div>
Cytuję: "<span style="color: white;"><span style="font-size: x-small;"><span style="font-family: 'Lucida Sans Unicode', 'Lucida Grande', sans-serif; line-height: 24.1600608825684px;">Wyciąg ze znamion kukurydzy działa moczopędnie i wyraźnie zwiększa ilość usuwanych tą drogą moczanów, fosforanów i szczawianów. Liście morwy białej również mają działanie antyoksydacyjnie. Dodatkowo ograniczają przyswajanie cukru po posiłkach, dzięki czemu pomaga w utrzymaniu prawidłowej masy ciała. Warto też zaznaczyć, że liście morwy białej </span><span style="box-sizing: border-box; font-family: 'Lucida Sans Unicode', 'Lucida Grande', sans-serif; line-height: 24.1600608825684px;">zmniejszają łaknienie na słodycze! (...) </span></span><span style="font-family: 'Lucida Sans Unicode', 'Lucida Grande', sans-serif; line-height: 24.1600608825684px;"><span style="font-size: x-small;">Z kwiatów czarnego bzu zwykle robi się nalewki, ale warto suszone kwiaty zaparzyć. Zawierają dużo flawonoidów, kwasów fenolowych, kwasów organicznych oraz soli mineralnych. Działają moczopędnie ale też uszczelniają ściany naczyń włosowatych i poprawiają ich elastyczność"</span></span></span></div>
</div>
<div>
<span style="font-family: 'Lucida Sans Unicode', 'Lucida Grande', sans-serif; line-height: 24.1600608825684px;"><span style="color: white; font-size: x-small;"><br /></span></span></div>
<div>
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: white; line-height: 24.1600608825684px;">Żeby nie było, że tylko detox organizmu robię - postanowiłam reaktywować moją manię włosową. Dzisiejszy wypad do Rossmana przyniósł mi same radości. Miałam nic nie kupować, przecież w grudniu mam wyjeżdżać (czuję, że będzie to styczeń) ale zobaczyłam promocję - szampon do włosów z olejkiem arganowym... ciężko się powstrzymać.</span></span></div>
<div>
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: white; line-height: 24.1600608825684px;"><br /></span></span></div>
<div>
<span style="font-family: inherit;"><span style="color: white; line-height: 24.1600608825684px;">Myślę, że do tych wszystkich zmian zmotywowałam się ogólnym stanem zdrowia ale też wielkim sukcesem mojej drugiej połówki. Mianowicie: Rzucił palenie. Pomógł mu przy tym Desmoxan, to jego trzecie podejście i mocno wierzę, że ostatnie - udane. Popołudniami siedzimy sobie i "palimy winogrona" skubiąc je oczywiście, bo ma jeszcze potrzebę miętoszenia czegoś w palcach i wkładania do buzi... winogrona doskonale się do tego nadają :D</span></span></div>
<div>
<span style="color: #4c4a4a; font-family: inherit;"><span style="line-height: 24.1600608825684px;"><br /></span></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="http://www.herbs-info.com/blog/wp-content/uploads/2014/08/Detox-Your-Body-Chart.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://www.herbs-info.com/blog/wp-content/uploads/2014/08/Detox-Your-Body-Chart.jpg" height="400" width="400" /></a></div>
<div>
<span style="color: #4c4a4a; font-family: inherit;"><span style="line-height: 24.1600608825684px;"><br /></span></span></div>
<div>
<br /></div>
<div>
<span style="font-size: x-small;"><span style="box-sizing: border-box; color: #4c4a4a; font-family: 'Lucida Sans Unicode', 'Lucida Grande', sans-serif; line-height: 24.1600608825684px;"><br /></span></span></div>
<div>
<strong style="box-sizing: border-box; color: #4c4a4a; font-family: 'Lucida Sans Unicode', 'Lucida Grande', sans-serif; font-size: 16.0000400543213px; line-height: 24.1600608825684px;"><br /></strong></div>
<div>
<strong style="box-sizing: border-box; color: #4c4a4a; font-family: 'Lucida Sans Unicode', 'Lucida Grande', sans-serif; font-size: 16.0000400543213px; line-height: 24.1600608825684px;"><br /></strong></div>
Unknownnoreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6683094036953679000.post-88409469105826932872015-08-13T02:48:00.003-07:002015-08-13T02:48:41.856-07:0058Dziś byłaby siódma, tak zwanie miedziana, rocznica ślubu. Gdyby nie to, że rok temu się z moim mężem rozwiodłam a dwa lata temu oficjalnie rozstałam.<br />
<br />
Chciałabym opowiedzieć o zamierających uczuciach. O tym, jak bardzo jesteśmy kowalami swego losu. O tym, jak dwie kochające się osoby mogą stać się sobie dalekie, obojętne.<br />
Mogłabym napisać, że nie było Wielkiej Kłótni rozrywającej więzy ślubne... ale to nie prawda - było pełno małych kłótni, aż do momentu, gdy nie trzeba było już nic mówić, po prostu żyć swoim życiem. Kiedy żadne prośby kontaktu nie dawały rezultatów a próby zbliżenia kończyły się pretensjami. Kiedy już nie dało się żyć w samotni i szukało się kogokolwiek, by poczuć chociaż trochę ciepła. Aż wreszcie spojrzenie na swój świat jak na złotą klatkę, z której na pozór wyjścia nie ma... gdzie powoli zdychało to, co się budowało przez 12 lat. On znalazł ciepło w ramionach kogoś, ja znalazłam środek zastępczy w postaci narkotyków, by stłumić potrzebę miłości.<br />
Aż przyszedł moment, w którym nie chciałam czkać na kolejną depresję - musiałam wziąć swoje życie we własne ręce i uwolnić siebie i jego z krat, które sobie nałożyliśmy.<br />
Nie było dramatycznych scen. Nigdy nie ma, gdy już wszystko się wypaliło z jednej i z drugiej strony. Było tylko "jak sobie poradzisz?"...<br />
I radość, olbrzymia radość, bo "poradzę sobie"! Bo życie nabrało znowu kolorów, możliwości. Bo chciałam odzyskać swoje życie, znaleźć szczęście, miłość, miejsce na świecie!<br />
<br />
Rzadko myślę o małżeństwie. Chyba wyparłam też te wszystkie lata, chociaż chwilami odbijają się lęki i osobiste dramaty uruchamiające schematy... odrzucenie, gdy chciałam się tulić; niezrozumienie, gdy cierpiałam na depresję, brak uwagi, wymagania z kosmosu...<br />
<br />
Uruchamiające się schematy - wydawało mi się, że obserwując mój teraźniejszy związek widzę coś, co widziałam wtedy i reaguje na to. To się stało chyba moją obsesją. Strach, że mój związek ulegnie rozkładowi. Może dlatego mówi się, że następny związek jest o wiele trwalszy, mocniejszy, dojrzalszy? Ze strachu - że i tym razem się nie uda?<br />
Może dlatego nie chcę wyjść po raz drugi za mąż? By się nie zawieźć?<br />
By nie przyznać, że wiele z tych rzeczy, które rujnują związek jest tak naprawdę we mnie?<br />
<br />
Ciągłe huśtawki nastroju, wymaganie, by ta druga, ukochana osoba była w każdej sytuacji gotowa na poświęcenie mi czasu, energii, miłości? Oczekiwanie, że znając moją historię, nie będzie powtarzała czyiś błędów - tak bardzo - że widzi się głównie błędy i głównie swój strach przed tym, co one mogą oznaczać? Wreszcie poczucie niezrozumienia i opuszczenia, które mnie od wielu lat łapie za szyję i dusi...?<br />
<br />
Boję się, że te kłótnie, te chwile niezrozumienia są Tymi Małymi Kłótniami nie doprowadzającymi do Wielkiej, acz Ostatecznej, bo przyjdzie zniecierpliwienie i obojętność. Najgroźniejszy z Apokaliptycznych Koni końca związku.<br />
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6683094036953679000.post-38569559645553064122015-08-04T01:56:00.002-07:002015-08-04T01:56:32.216-07:0059Odstawiłam leki. Było to żmudne i powolne, ale postanowiłam je odstawić na rzecz dwóch kresek - na rzecz sensu życia, kolejnego życia.<br />
Oczywiście nie obyło się (nie obywa się!) bez huśtawek - było rozdrażnienie, doły ocierające się o depresję ale była też hipomania. Bardzo produktywna. Napisałam podręcznik wyjazdu do UK. I namówiłam moje Love, by w końcu to zrobić. Zmienić całe nasze życie, wywrócić do góry nogami. Zawsze mówiliśmy sobie, że chcemy spróbować innego życia, w innym kraju... Ja chcę się nauczyć bardzo dobrze angielskiego, chcę poznać inny chociaż dalej "nasz" świat. Chcemy poprawić naszą sytuację finansową, chcemy podróżować.<br />
Co dokładnie nam z tego wyjdzie?<br />
<br />
Dziś M. dał wypowiedzenie w swojej pracy. Po kilku próbach wnioskowani o podwyżkę powiedział swojemu szefowi, że czas na radykalniejsze kroki. Dziś klikniemy <<kup bilet>><br />
Wyjedzie pierwszy i tego mu strasznie zazdroszczę. Chciałabym z nim lecieć... razem wskoczyć w nową rzeczywistość jak Alicja w króliczą norę. Wspólnie smakować morską, północną bryzę...<br />
Najdalej za pół roku mam dołączyć...<br />
<br />
Moja praca też zaczyna mnie irytować: współpracownicy, bezowocny czas, niskie zarobki (mimo podwyżki).<br />
Ale przede wszystkim chcę coś nowego.<br />
<br />
To ciekawe, jak bardzo człowiek sobie lubi poukładać życie a następnie rozsypać by na nowo układać. Zbudować dom, znaleźć pracę, osiąść się w swojej rzeczywistości a potem stwierdzić: chcę spróbować czegoś nowego. Wstać, otrzepać się i szukać dalej.<br />
Myślę, że na tym moje życie polega by motywować siebie i ukochanego do tego, by próbować jak najczęściej!<br />
<br />
<br />Unknownnoreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6683094036953679000.post-28981344048413050452015-05-19T01:29:00.002-07:002015-05-19T01:29:41.926-07:0060<div style="text-align: right;">
Perfect Day</div>
<br />
Wzięliśmy urlop na ten dzień. Załatwiliśmy kilka rzeczy w przychodni, a czekając pod jednym z gabinetów czytałam mu o komunikacji i o tym, jak rozmawiać by nie ranić i co niszczy związki (c<a href="http://kobieta.dziennik.pl/twoje-emocje/artykuly/387819,jak-zapobiec-rozpadowi-zwiazku.html" target="_blank">zterej jeźdźcy apokalipsy niszczący związki</a>: krytyka, pogarda, postawa obronna, mur obojętności).<br />
<br />
Potem pojechaliśmy do Sopotu by zamówić mi okulary barwione i do domu. Emocje były różne, bo mój ukochany jest nastawiony na życie Tu i Teraz (ja chcę śniadanie TERAZ, chcę jechać do domu, pospieszmy się etc., a ja myślę o przyszłości - musimy załatwić jeszcze to, jeszcze tamto, pomyśleć o tym, dużo mnie w PRZYSZŁOŚCI - choć to nieprawdopodobne ;)<br />
<br />
Gdy dotarliśmy do domu i zjedliśmy śniadanie, wpadliśmy na pomysł, by posprzątać dom, skończyć przemeblowanie (tydzień wcześniej kupiliśmy regały na wszystkie moje książki - takie było w każdym razie założenie, bo mam ogromny zbiór i jednak się wszystko nie zmieściło). Dokończyliśmy sprzątanie, odkurzanie, morderczy wyścig by jeszcze słońce się nie schowało i zdecydowaliśmy, że nasz dzień spędzimy po swojemu. Ze sobą, dla siebie i tak, jak chcemy.<br />
Obejrzeliśmy Grę o Tron, przytuleni, w czystym domu. Rozmawialiśmy zachwyceni sobą i nowym ułożeniem mebli. Wędrowaliśmy po swoich ciałach, kochaliśmy się i znów rozmawialiśmy. Zapomnieliśmy o jutrze, o wczoraj, o wszystkim muszę. Upiekliśmy bułki, zrobiliśmy masło czosnkowe, pokroiliśmy pomidory i zjedliśmy kolację w kuchni, którą oboje tak kochamy, przy pięknym drewnianym stole, który dostaliśmy od moich byłych teściów.<br />
Czułam się, jakbym się od nowa zakochała w moim mężczyźnie.<br />
<br />
Dwa ostatnie tygodnie były wolne od smutku, od zadręczania się, od wjazdu na moją psychikę przez moje schizy. Pełne zaś sukcesów, drobnych i większych.<br />
Ten dzień był kropką nad "i".<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe width="320" height="266" class="YOUTUBE-iframe-video" data-thumbnail-src="https://i.ytimg.com/vi/VxvTsOkf0hU/0.jpg" src="https://www.youtube.com/embed/VxvTsOkf0hU?feature=player_embedded" frameborder="0" allowfullscreen></iframe></div>
<br />
<br />Unknownnoreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6683094036953679000.post-13092204007971587562015-04-21T04:34:00.001-07:002015-05-19T00:51:40.534-07:0061<span style="background-color: black; color: #cccccc; font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;">Mój tata umarł 2 stycznia chwilę przed 18. </span><br />
<span style="background-color: black; color: #cccccc;"><br style="font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;" /></span>
<span style="background-color: black; color: #cccccc; font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;">Lekarz prosiła by wszyscy bliscy przyjechali. Rano wprowadzili go znowu w śpiączkę, znów w pełni respirator za niego oddychał. Serce nie dawało rady, za duże obciążenie mu dali - te 10 oddechów jakie miał oddawał światu przy pomocy respiratora to było za dużo i 3 razy przystępowano do reanimacji. Byliśmy tak kilka godzin, dzwoniła też moja matka, która rozpoczęła rozmowę słowami "czy odłączyli go już od respiratora? a gdy zaczęłam jej tłumaczyć... ona powiedziała, po co w takim razie ściągaliście siostrę?!... i musiała na głos sobie powiedzieć, że "pewnie jak ona przyjedzie to to zaproponują, po co innego by kazali wam wszystkim przyjechać", co ostatecznie zabrało mi nadzieję i wpadłam w histeryczny płacz, tak jak dotąd się bardzo trzymałam i miałam bardzo dużo wiary, tak straciłam w ciągu jednej sekundy.... nie potrafię zrozumieć dlaczego moja własna matka tak postępuje, ale zakładam, ze nie umie inaczej i nie jest nawet świadoma, że mogłaby inaczej - taktowniej - postępować. </span><br />
<span style="background-color: black; color: #cccccc;"><br style="font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;" /></span>
<span style="background-color: black; color: #cccccc; font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;">Po godzinie, gdy się uspokoiłam i z powrotem wróciłam do taty, gdy byliśmy - ja, moi bracia i żona Taty a w drodze siostra, bardzo spokojnie zaczęło mu spadać tętno, oddech się wyłączył, podjęto czwartą próbę reanimacji. Zmarł praktycznie na moich oczach. Żegnałam się z nim nie mogąc w to uwierzyć. W zasadzie ciągle do niego coś mówię. </span><br />
<span style="background-color: black; color: #cccccc;"><br style="font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;" /></span>
<span style="background-color: black; color: #cccccc; font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;">Pierwsze kilka godzin było najgorsze. Zbliżająca się lekarka do nas, jej słowa, że umarł... i przerażający płacz jego żony. Nasz płacz, gdy podeszliśmy do jego ciała, już bez tych aparatur rur, rurek, kabli... </span><br />
<span style="background-color: black; color: #cccccc; font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;">Poranek sobotni M. zostawił mnie na kilka godzin samą, prosiłam go, mogłam spokojnie popłakać. Potem dość nieoczekiwanie zapukał do nas ksiądz, który chodził po kolędzie i M. podziękował mu a ja się rozpłakałam bo wiem, czego by chciał mój tata... (czułam się jakbym traciła tożsamość - nie wiedziałam co mogę chcieć ja, a co chciałby tata i co powinnam robić) i M. poszedł z tym księdzem porozmawiać. Przekazał mu, że straciłam tatę i czy mógłby ze mną chwilę porozmawiać. Po jakimś czasie przyszedł i wytłumaczył mi, że płacz jest dobry (mama wmówiła mi, że nie powinnam płaka, bo płacz zatrzymuje duszę i nie pozwala jej iść do nieba, ksiądz powiedział, że nawet Jezus płakał przy swoim zmarłym przyjacielu Łazarzu), rozmawialiśmy sobie (wcześniej poinformowałam go, że nie chcę kolędy i nie jestem wierząca,a le tata był). Bardzo mnie ta rozmowa uspokoiła, utwierdził mnie w przekonaniu, że tata jest przy mnie i mogę z nim rozmawiać. </span><br />
<span style="background-color: black; color: #cccccc;"><br style="font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;" /></span>
<span style="background-color: black; color: #cccccc; font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;">A po południu w sobotę aż do wieczora w niedzielę byliśmy z M. i moimi braćmi oraz jego dziećmi i dziewczyną razem. To był dobry czas, wspólnej rozmowy, przygotowywania posiłków, oglądania filmów i bycia razem. Bardzo, bardzo ważne dla nas wszystkich. Cieszę się, że mam tak wspaniałych braci, zwłaszcza starszego. Jesteśmy bardzo związani ze sobą, a teraz całe rodzeństwo musi być silne. </span><br />
<span style="background-color: black; color: #cccccc;"><br /></span>
<span style="background-color: black; color: #cccccc;"><span style="font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif;"><span style="font-size: 12px; line-height: 18px;">(</span></span><span style="font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 10px;">Nie 21:53 04 Sty 2015)</span></span><br />
<span style="background-color: black; color: #cccccc;"><span style="font-size: 10px;"><br /></span>
<span style="font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;">Wczoraj od rana do wieczora załatwialiśmy wszystkie urzędowe sprawy. Rozmawialiśmy z lekarzem, który prowadził leczenie mojego taty. Nic nie dało się zrobić. Pewnie tak mówi każdy lekarz o każdym pacjencie, który umiera na oddziale. </span></span><br />
<span style="background-color: black; color: #cccccc; font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;">W prosektorium, gdzie mieliśmy powiedzieć, że tata miał rozrusznik, który jeszcze przez 4 lata może wysyłać impulsy śmierdziało chlorem a w obskurnym pomieszczeniu służbowym stała niemal goła (zabawne) sztuczna choinka ze srebrnymi, zamiast zielonymi gałązkami. Nie czułam nic, prócz tego chloru. </span><br />
<span style="background-color: black; color: #cccccc; font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;">W urzędzie miasta byliśmy dłuższą chwilę i wzięliśmy 10 aktów zgonu. Jeden człowiek zmarł, a 10 aktów mu wyrobiono. Jak pamiątki, każdy dostanie swój. </span><br />
<span style="background-color: black; color: #cccccc;"><span style="font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;">Potem pojechaliśmy do parafii i na cmentarz, gdzie tata miał wykupione swoje miejsce (tam, gdzie leży jego ojciec, od wielu lat mówił, że chce tam zostać pochowany, blisko ulicy, by mu nie było nudno). Ksiądz, z którym rozmawialiśmy, w średnim wieku Kaszub spojrzał na mnie i powiedział "znam Cię, skąd ja Cię znam?" patrzał długą chwilę a później wrócił do rozmowy. W ogóle nie pasował mi do obrazu księdza, sprawiał wrażenie przyspieszonego, gestykulował rękoma, aż się zastanawiałam czy nie znam go przypadkiem ze szpitala </span><img alt="Wink" border="0" src="http://picsrv.fora.pl/images/smiles/icon_wink.gif" style="font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;" /><span style="font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;"> </span></span><br />
<span style="background-color: black; color: #cccccc; font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;">Załatwiliśmy też restaurację na 100 osób. Tata tworzył drzewo genealogiczne, ma ogromną rodzinę, więc chcemy by wszyscy przyszli. Wykwintny obiad i słodki poczęstunek. Początkowo zaproponowaliśmy bigos i kapuśniak, ulubione dania taty, ale sądząc z miny menagerki uznaliśmy, że zasmażana kapusta wystarczy spoza listy a resztę weźmiemy co nam proponują. </span><br />
<span style="background-color: black; color: #cccccc;"><br style="font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;" /></span>
<span style="background-color: black; color: #cccccc; font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;">Nasze dalsze kroki skierowaliśmy ku Sopocie, mieszkaniu żony taty. O 14. zjedliśmy jego ulubione śniadanie, które nam wszystkim z osobna robił najczęściej: jajecznicę na boczku.... smutne to było i wesołe zarazem, bo moimi braćmi nie umiemy nie być weseli. Zwłaszcza przy jedzeniu. Potem znów załatwianie, PZU, ZUS, zakład pogrzebowy... </span><br />
<span style="background-color: black; color: #cccccc; font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;">W zakładzie pogrzebowym już nam z najmłodszym nerwy nie wytrzymały i niemal turlaliśmy się ze śmiechu po biurku agentki. Mówiła w specyficzny sposób (czy przyniesiecie ze sobą księdza na ceremonię kremacji? - mamy z braćmi ogromnie rozwiniętą wyobraźnię, zwłaszcza przez szanownego S. Kinga i wyobraziliśmy sobie jak bierzemy tego księdza pod pachę i stawiamy go jak posążek i nakręcamy... nie mogliśmy się nie zacząć śmiać), gdy zapytała o grabarza a żona taty potwierdziła, że ma nr do kopacza.... my w śmiech, kopacz to nazwisko nielubianego kolegi młodego.... nie umieliśmy się powstrzymać. Była już 17., oboje wyczerpani, mięliśmy już dość, nasze reakcje choć nieadekwatne to mimowolne... na szczęście żona taty była pełna zrozumienia a nawet sama się uśmiechała a starszy jeszcze nas rozśmieszał. </span><br />
<span style="background-color: black; color: #cccccc; font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;">Muszę przyznać, że musieliśmy wyglądać na niestandardową rodzinę pogrążoną w żałobie. </span><br />
<span style="background-color: black; color: #cccccc; font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;">Ale wybraliśmy najpiękniejszą urnę w całym domu pogrzebowym. Na pohybel pieniądzom ZUSowskim przeznaczonym na pochówek. </span><br />
<span style="background-color: black; color: #cccccc;"><br style="font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;" /></span>
<span style="background-color: black; color: #cccccc; font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;">Umówiliśmy się na identyfikację zwłok i ubranie taty w środę, we wtorek (dziś) na mszę i w czwartek po południu będzie kremacja a w piątek pogrzeb. </span><br />
<span style="background-color: black; color: #cccccc;"><br style="font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;" /></span>
<span style="background-color: black; color: #cccccc; font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;">Pożegnałam się z rodziną i pojechałam na terapię, która tak mnie wymaglowała, że na mszę we wtorek rano (dziś) nie dotarłam. Nie mam siły zrobić 10 kroków naraz, ratuję się tym pisaniem i ono mi daje siłę, czekam aż bracia przyjadą i mnie emocjonalnie podniosą. </span><br />
<span style="background-color: black; color: #cccccc; font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;">M. jest przy mnie, czuję się otoczona jego opieką, miłością i troską. Jestem szczęściarą, że mam tak wspaniałą rodzinę, przyjaciół. To daje mi ogromną siłę i dzięki temu jakoś funkcjonuję, działam, nie załamuję się i niszczę tego, co tata mi wpajał przez całe życie...</span><br />
<span style="background-color: black; color: #cccccc;"><span style="font-size: 12px; line-height: 18px;"><br /></span>
<span style="font-size: 12px; line-height: 18px;">(</span><span style="font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 10px;">Wto 13:32 06 Sty 2015)</span></span><br />
<span style="background-color: black; color: #cccccc;"><span style="font-size: 10px;"><br /></span>
<span style="font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;">Wczoraj byłam u żony mojego taty i dowiedziałam się, że ostatecznie za śmierć taty odpowiadają najprawdopodobniej lekarze, którzy podali kontrast przed tomografem na OIOMie ... nie podaje się ludziom w tak ciężkim stanie krążeniowo-płucnym (nakierował nas na to stwierdzenie kardiolog taty z akademii medycznej) bo zanim poszedł na tomograf chodził i rozmawiał z nami, a jak poszedł na tomograf to "nagle" zaintubowali go i wprowadzili w śpiączkę farmakologiczną z obrzękami w okół płuc i serca. Bez jego zgody na intubację. Jego żona zwróciła na to uwagę przy zgonie, ale nie miał głowy na nic, a lekarze wymusili na nas by podpisać żeby nie robić sekcji mówiąc, że wiedzieliśmy że jest bardzo chory i to już nic nie da a wydłuży proces pogrzebowy. </span></span><br />
<span style="background-color: black; color: #cccccc;"><br style="font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;" /></span>
<span style="background-color: black; color: #cccccc; font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;">Piszę to ze spokojem, bo jak żona taty pytała co robić, zapytałam, czy chce wdać się w sądowne dochodzenie i czy to ulży jej w żałobie... Oni wiedzą na pewno, że dołożyli się do pogorszenia stanu pacjenta, jeśli tak się stało. Wiedzą - bo tuszowali to. Wiedzą, bo jak podali kontrast, to on gwałtownie stracił przytomność i musieli go uśpić, rzucić do OIOMu i powiedzieć po kilku dniach rodzinie, że ich bliski nie żyje. </span><br />
<span style="background-color: black; color: #cccccc; font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 12px; line-height: 18px;">Ale czy nam to odda ukochanego człowieka? Czy nam coś da to szarpanie się z kimś, kto nieopacznie powiedział "podajcie mu kontrast? 90ml czegoś.... " ? Nie. </span><br />
<span style="background-color: black; color: #cccccc;"><br /></span>
<span style="background-color: black; color: #cccccc;">(<span style="font-family: Verdana, Arial, Helvetica, sans-serif; font-size: 10px;">Wto 12:12 03 Mar 2015)</span></span>Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6683094036953679000.post-89949466203833320472015-04-14T15:49:00.000-07:002015-04-14T06:52:56.610-07:0062Ostatni wpis był z końca września, przeżywałam wtedy depresję... Każdy mój epizod depresyjny wydaje się tym najgorszym, najstraszniejszym i rozważam odejście.<br />
Nie sądziłam, że będzie coś gorszego.<br />
I nic nie przygotowało mnie na ból, jaki poczuję niebawem.<br />
<br />
Depresja, jaka wtedy przyszła - była efektem zastoju w moim życiu. Ja po prostu nie umiem się cieszyć spokojem i stabilnością. Po dwóch latach szarpaniny, 4 latach niepokoju... w końcu osiągnęłam mój wymarzony stan. Rozwiodłam się, znalazłam mieszkanie, wyprowadziłam się ze wspólnego na własne, wyremontowałam je i urządziłam i zamieszkałam z ukochaną osobą. Uniezależniłam się emocjonalnie i finansowo od kogoś, kto mnie nie kochał, kto sprawował nade mną jedynie władzę i opiekę. Z dziecka stałam się dorosłą kobietą.<br />
<br />
Zagubioną kobietą, stawiającą pierwsze kroki.<br />
<br />
Kiedy oswoiłam się ze spokojem i w końcu wszystko wskazywało na to, że mogę osiąść radośnie... kiedy sięgnęłam po książkę, zapalając nocną lampkę na stoliku przy kanapie w moim własnym salonie... wierzcie, to było moje marzenie by zrobić to we własnym domu (i sama opłacać prąd), nie minął miesiąc, kiedy - tym razem mój świat znowu miał się zachybotać.<br />
<br />
2 stycznia tego roku zmarł mój ukochany Ojciec, mój Przewodnik Życiowy i Przyjaciel.<br />
<br />
Zmarł 10 dni po swoim ślubie. W szpitalu, w otoczeniu rodziny. Na karcie zgonu lekarze wpisali niewydolność płucną, sercową. Zapomnieli wspomnieć o ich własnych błędach.<br />
<br />
Zostawił dzieci, świeżo poślubioną żonę, wnuki, dalszą rodzinę, przyjaciół, mnóstwo niedokończonych spraw. Nie zdążył spełnić swojego marzenia, jakim były Włochy... sprezentowaliśmy mu wycieczkę na walentynki z okazji ślubu...<br />
<br />
Tata był dla mnie jedną z najważniejszych osób w życiu.<br />
<br />
Kiedyś, mojemu Przyjacielowi opowiedziałam, że moje życie mogę porównać do wzburzonego morza, na którym jestem na łódce. I czuję obecność bliskich mi osób, bo jestem niezwykle rodzinna. I zawsze na tej łódce jest właśnie Tata... Bracia... Był mój mąż, bo był opiekunem przez wiele lat... był i Przyjaciel... i jest mój ukochany.<br />
<br />
A dziś... dziś nie ma na tym świecie ani Taty, ani nawet Przyjaciela.<br />
Zmarł w zeszłym tygodniu.Młody człowiek, ogromne wsparcie jakie sobie dawaliśmy w ciężkich chwilach - nigdy tego nie zapomnę.<br />
<br />
Dwie śmierci w przeciągu 3 miesięcy.<br />
<br />
Naokoło mnie umierają ludzie. Idę ulicą, jedzie pogotowie na sygnale. Zatrzymują się. Wypada kierowca, wbiega do karetki od tyłu, coś tam się dzieje, po dłuższej chwili wychodzi, powoli. Wraca za kierownicę i nie włącza sygnału. Jedzie powoli.<br />
<br />
Nie wiem już jak reagować.<br />
<br />
Wiem, że wyszłam z depresji i pozostało mi cieszyć się tym, co mam.<br />
Póki mam.<br />
<br />
<br />Unknownnoreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6683094036953679000.post-16538701502387079012014-09-27T19:33:00.000-07:002014-09-27T19:33:59.223-07:0063Jest 4:18 mojego czasu.<br />
Przyszła, rozsiadla się i nie chce odejść. Wczoraj wzięłam pierwszą tabletkę by jej się pozbyć. (o tydzień za późno) Czy kolejny raz się uda?...<br />
<br />
Zaczyna się malymi nierównościami, lekkimi dysocjami i depersonalizacja. Potem dochodzą problemy ze snem i co jakiś czas atakują "złe myśli". Uparczywe, z którymi ciężko walczyć, więc wpada się w ataki paniki. Gdy świat zachodzi mgła, ciężką kotara obojętności, już nie chce się ani go zmieniać ani prosić o pomoc.<br />
<br />
Zresztą pomóc jest doraźna. Ukochany (źródło, z którego czerpią pomysly "zle myśli"), który robi co może? Herbatę przynieść, przytulić, powiedzieć, ze to nie prawda i ze się boi. I leki. Farmakologia, która usypia, daje wytchnienie na kilka godzin, póki antydepresant nie wskoczy.<br />
<br />
A co z życiem? Co z pracą? Co z resztą? Tak bardzo to odległe i obojętne mi w tej chwili...<br />
<br />Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6683094036953679000.post-16410700267978227522014-09-10T04:45:00.002-07:002014-09-10T04:45:49.198-07:0064Czasami zastanawiam się, dlaczego prowadzę taki rozbiegany blog. Dlaczego nie jest jasny i prosty, o tym co mnie interesuje, pasjonuje, o podróży czy gotowaniu, jasny layout, chwytliwa nazwa, może jakaś reklama. Prowadziłam nawet coś takiego! o, <a href="http://www.regalzksiazkami.blogspot.com/" target="_blank">tutaj</a>! <br />
Dlaczego więc ciągnie mnie do takich mrocznych klimatów, ciągle wracam do swoich przemyśleń, doświadczeń, pracy nad sobą i upadków? Opisuję swoją drogę, walkę z wiatrakami, sinusoidę nastrojów, tripy z dragami i z drogą... I ten uparczywy brak systematyczności...<br />
<br /><br />
Nie próbuję już z tym walczyć, robić zrywów niczym powstańca rozpaczliwie szukający cienia szansy na zmianę... Rewolucjonistka, która po krótkotrwałym zrywie ogląda się za siebie, spuszcza łeb i zastanawia się... po co...<br />
<br /><br />
Ale jest taki moment, w którym słowo po co można usunąć. Stwierdzić: czy to ważne? <br />
"Po co" pytają nastolatki, jak im się nie chce (z lenistwa) i staruszkowie, gdy są już zmęczeni. <br />
<br /><br />
Nie jestem ani jednym, ani drugim, chociaż hoduję od zawsze jedno i drugie.<br />
<br /><br />
<em>Jestem dorosła.</em><br />
<em>Biorę odpowiedzialność za swoje życie, swoje decyzje i wybory.</em><br />
<em>I jestem tego cholernie świadoma.</em><br />
<br /><br />
Wczoraj przeczytałam pozew rozwodowy napisany przez mojego przyszłego byłego męża. Zanim to się stało, spotkałam się z teściową, po pracy. <br />
Byłyśmy sobie bardzo bliskie i z radością stwierdzam, że ta bliskość nadal gdzieś w nas jest. I nie chcę jej stracić. Rozwiązuje małżeństwo z jej synem, ale nie kontakt z nią. Cieszę się, bo mimo, że trudno jej zaakceptować te wybory, to cieszy się, bo wie, że dzięki temu dojrzałam. <br />
Wróćmy jednak do pozwu. Czytając go miałam wpływ na jego treść, lecz nie skorzystałam z tego. To wersja tej drugiej strony. Powoda. Jestem teraz pozwaną, choć wnioskujemy o rozwód bez orzekania o winie. Mimo wszystko, czuję, że gdzieś pod warstwą jego słów czai się moja wina. To ja oddaliłam się od wyjeżdżającego zarobkowo męża. To ja wyprowadziłam się z pokoju, a następnie do własnego mieszkania. <br />
Po rozmowie z teściową utwierdziłam się w przekonaniu, że wyglądało to tak, że wyzwoliłam się od niego, jego apodyktyczności tym, że się odcięłam, miałam swoje życie.<br />
<br /><br />
<em>Moja wina?</em><br />
<br /><br />
Czuję złość, bo nie chcę już walczyć o prawdę, ale nie chcę przyjąć w sobie czyjejkolwiek perspektywy.<br />
<br /><br />
Chcę wrócić do tego dnia, kiedy z pełną świadomością i radością powiedziałam, że podjęłam decyzję o rozstaniu.<br />
Ponad rok temu.<br />
To nie był impuls.<br />
<br /><br />
Czytając ten cholerny pozew czułam, jak wzbiera we mnie złość, bo przypomniały mi wszystkie tłumione emocje, których on nie chciał bym uzewnętrzniała. "Bym się zachowywała", postępowała wg jakiś norm, żebym w końcu rzuciła papierosy. Żebym wyglądała lepiej. Żebym się zmieniła.<br />
W końcu żebym się oddaliła albo zbliżyła. To pierwsze seksualnie, drugie - najlepiej do jego pasji, jakiej poświęcał najwięcej czasu i uwagi (gry). <br />
ZŁOŚĆ, bo w tych słowach nie ma emocji, jakie czułam. Załamania, kompleksów i odrzucenia. Jest za to oddalenie, bo wyjeżdżał w celach zarobkowych. Ale jak przyjeżdżał emocjonalnie był dalej, niż gdy na statku w okolicach Karaibów. Tego nie wspomniał. I nie wspomniał, że na tych Karaibach, mimo że ponoć seksu nie lubił, to sobie przytulił jakąś kobietę.<br />
Zła jestem, bo dawno temu narzuciłam sobie zakaz wybuchania i wytłumaczyłam to sobie (ku wyższemu dobru) i choćby po to, by móc powiedzieć, że rozstałam się z mężem w zgodzie.<br />
Nawet teraz mam ochotę to usunąć.<br />
<br /><br />
Nie, nie, nie - ne, nee, nee.<br />
Jestem świadoma siebie i dorosła. I obie te rzeczy nie wykluczają tego, że mogę się zachowywać jak chcę, wg MOICH norm. I chcę dookoła siebie osoby, które to uszanują i nie zechcą mnie zmieniać wg własnych zasad, a sprawiać, że ja będę chciała się rozwijać. Dojrzewać. I sama w ten sposób chciałabym oddziałowywać na innych.<br />
<br /><br />
<br /><br />
<br /><br />
<br />Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6683094036953679000.post-55065761010314070882014-07-31T04:01:00.001-07:002014-07-31T04:01:43.154-07:0065Graciak - bo tak nazwałam zdechlaczka, oficjalnie podający się za opla vectrę jest już z nami dwa tygodnie. To bardzo trudna miłość, pełna ambiwalentnych uczuć. Nigdy nie miałam do czynienia z tak kapryśnym samochodem i czuję, że to próba przed czymś większym.<br />
Za każdym razem, gdy nim jadę czuję się, jakbym dokonywała czegoś niemożliwego, a jak już pozwala się oswoić i coraz pewniej zaczynam się czuć i wciskam pedał gazu, on stanowczo kiwa mi paluszkami, "mówiąc nie, nie, nie" i prymka wprowadzając mnie w konsternację...<br />
<br />
<br />
I gaśnie.<br />
<br />
<br />
Tak więc wpierw wymieniliśmy akumulator. Potem okazało się, że uszkodzony jest rozrusznik, konkretnie szczotki, w które wpakował się piaseczek, a były właściciel samochodu nie raczył nas poinformować... zamiast tego pokazuje nam super sposób na rozwiązanie tego problemu - wyciągając młotek i waląc nim po rozruszniku. Działa! <br />
Na chwilę.<br />
Kolejną rzeczą do naprawy jest silniczek krokowy, co to i po co - otóż, gdy hamuję i naciskam sprzęgło a obrotomierz silnika spada gwałtownie do zera to auto gaśnie. Ta rewelacja plus rozrusznik to się równa martwy pojazd.<br />
I biegnący Misiak z młotkiem w ręku ;)<br />
<br />
<br />
Gorzej, jeśli graciak umrze na środku skrzyżowania w Słupsku. A zadziało się tak w ostatnią niedzielę. Koszmar. Na szczęście jakiś miły pan holował nas na parking i stamtąd udało nam się go ożywić. I wrócić w atmosferze wkurwu. I silnym postanowieniu oddania.<br />
<br />
<br />
Oczywiście zdrowy rozsądek kazał postąpić inaczej. Pojazd znalazł się na parkingu mechanika, który powiedział, co trzeba zrobić i walczymy. Dzielnie. <br />
A jak auto się nie podda to czeka go szrot.<br />
<br />
<br />
Nie ma grożenia. Że jak się poczuję zbyt pewnie to on mi będzie groził tym swoim wahadełkiem - paluszkiem. Nie, nie, nie!<br />
<br />
<br />
Stracę ten tysiak, ten nowiutki akumulator, te 500zł w niego wciśnięte, ale nie będzie mi graciak stawiał warunków.<br />
<br />
<br />
Swoją drogą, ile radości daje kupione za własne, zarobione pieniądze autko. I radość Misiaka, jak go uczę jeździć :) I moja radość, jak widzę, że mogę na nim polegać w naprawie graciaka, jak się sprawdza w tym. W sumie... warto było :)<br />
<br />Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6683094036953679000.post-42255534230947256442014-07-09T06:48:00.000-07:002014-07-09T06:48:50.668-07:0066Niemal codziennie od ośmiu miesięcy chodzę do pracy. Włączam monitor, loguję się, wpisując dość długie hasło, odpalam program, dzięki któremu koordynuję pracę firmy. Ustawiam działania, przyporządkowując je do konkretnej osoby pod kątem umiejętności i czasu, czasami firmy, jaką się opiekuje dany konsultant. Dzwonię do firm, planuję spotkania. Wcześniej coś sprzedawałam, jakiś program czy komputer. Najczęściej czas.<br />
<br /><br />
Lubię swoją pracę. Nauczyła mnie ogromnej organizacji. Dała satysfakcję. Pieniądze. Niezależność. Nowe spojrzenie na własne życie, przyjemności i obowiązki. Większą przyjemność z czasu wolnego. Szacunek do samej siebie.<br />
<br /><br />
Była pierwszym krokiem w dorosłość.<br />
Mogę powiedzieć, że zaczęłam wchodzić w dorosłość w wieku dwudziestu sześciu lat...<br />
<br /><br />
Wczoraj wzięłam wolne z pracy, pojechałam z Misiakiem na MRI (badanie, które miałam zrobić z tytułu wypadku samochodowego z września zeszłego roku), a potem lekarz, by załatwić sobie L4. To też takie małe obowiązki pracownicze ;)<br />
<br /><br />
A potem przygotowania. Studium kuchenne. Wybraliśmy kuchnię do nowego domu. Ile to wszystko kosztuje! Jeszcze podłogi! Drewniane czy panele? Marzyłam o drewnianych, ale kosztują ponad 9 tysięcy... a gdzie sprzęty? Lodówka, pralka, zlew, płyta gazownicza, okap? Stół, przy którym będziemy siedzieć z rodziną?<br />
<br /><br />
Popluskaliśmy się w fontannie czekając na mojego brata z rodziną i pojechaliśmy do naszego przyszłego domu. Z salonu wchodzi się na balkon, wystarczy wyciągnąć rękę by zerwać wiśnie... pełno wiśni. Czy lubię kompot z wiśni?<br />
<br /><br />
I grill z rodziną, rozmowy, plany, wszystko takie realne. I nagła nieoczekiwana propozycja, znajomy ma samochód na sprzedaż. Bardzo, bardzo tani, na chodzie. Chcesz? Chcę. Za kilka dni mam się nim przejechać, zobaczyć, czy dam radę takim zdechlaczkiem pełnoletnim pojeździć. Fioletowy. Tak na przekór o kolorze pisze, bo przecież doskonale wiem, że nie kolor jest ważny, tylko bebeszki. <br />
<br /><br />
I wieczorem, już siedząc razem z Misiakiem i moją rodzinką na kanapie mam ochotę płakać. Czuję się taka dorosła. Takie decyzje. Bez tego kogoś, kto mi powie: tego ci nie wolno, tamtego nie możesz, weź tylko to, tylko tyle. <br />
Nie, Alis, możesz wszystko, na swoją odpowiedzialność. Jesteś dorosła.<br />
<br /><br />
I przeliczam te koszty, robię równania, odpalam excela, liczę i przeżywam każdy wydatek, roztropnie sobie wszystko analizuję. I wiem, czego się spodziewać a czego nie, wiem co chcę od życia i czego nie chcę.<br />
<br /><br />
I mimo wszystko cały czas pamiętam o jednej, najważniejszej sprawie. Nic, absolutnie nic bym nie osiągnęła, gdyby nie motywacja, którą mi daje miłość i wiara Misiaka i mojej Rodziny.<br />
<br />Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6683094036953679000.post-65970411206499532222014-05-14T14:45:00.002-07:002014-05-14T14:45:21.461-07:0067<div class="MsoNormal">
W tle psybient.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zabawne, jak wiele myśli przebiega przez ludzki aparat
rejestracji analiz i refleksji. Jak wiele można wyłapać rybek i jak wiele przepuścić
mętnej wody. Wyłapać to, co istotne oraz to, co chciałoby się wyrzuć a to pływa…
i odpłynąć nie chce.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Choćby dzień dzisiejszy. Przemyka mi jak taśma puszczona w
starym kinie. W popsutym sprzęcie. Zwalnia, by cofnąć się i wyrwać do przodu niczym
gumka recepturka w rękach dziecka. Lub niesfornego gówniarza, chcącego komuś
zrobić psikus czyniąc niewielką krzywdę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Słowa i myśli, sytuacje, w których widziałam wszystko z
boku, przyglądając się nad rzeczywistością cicho podpowiadając kwestie… Tak, to
nadaje się na terapię, zapamiętaj to: <i>tato,
nie sądzisz, że to było niesprawiedliwe? Że wszczepiłeś mi tą wewnętrzną
nieufność, wątpliwości i krytycyzm, co z buntowniczą naturą daje wieczny niepokój,
potęgowany ciągłym przekraczaniem własnym granic, po to głównie, by walczyć z
zakorzenionymi przekonaniami? Nie chcę się z Tobą zgodzić, więc będę robić
wbrew Twoim naukom? Czy więc moja otwartość i pokłady zaufania są pozorne?</i> <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
I kolejna migawka, kiedy stanęłam na drewnianej tratwie z
mostem bujanym zawieszonym na drzewach. Dwa tygodnie temu. I zachybotał świat
tak pięknie. A M. powiedział… <i>Masz
wizuale? To cudownie! Dwa metry nad ziemią</i>! Park Linowy plastelinowo się
wyginał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
A świat wybuchł rozszczepionymi kolorami i halucynacjami.
Przeszliśmy długą drogę przez las, łąkę i plażę. Całe życie ludzkie, lęki i
marzenia, wzgórza i szczyty, spokój i harmonię po niepokój i strach. Weszliśmy
do świata luster. Widziałam na twarzy M. fraktale, wzory o tańczących liniach.
Krwinki tańczące, oddychające wraz z nim. Najpierw się bałam, potem
fascynowałam, a potem oswoiłam. Niesamowite uczucie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Po 13 godzinach próbowałam zasnąć, świat uspakajał mnie, ja
świat, M. nas.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
I teraz, gdy skończyła się moja nowa kołysanka, a ja kończąc
notatkę szykuję się spać. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Jutro 6:48 zadzwoni budzik. Jak zwykle przesunę budzenie o
10min. A potem rozpocznę ceremoniał wyjściowy. Jak zwykle zegar nad
sekretariatem w mojej firmie pokaże pięć minut mojego spóźnienia. Jak zwykle
włączę moją stację roboczą osiem po ósmej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zapomnę o tym, że <o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<i>Flow<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<object width="320" height="266" class="BLOGGER-youtube-video" classid="clsid:D27CDB6E-AE6D-11cf-96B8-444553540000" codebase="http://download.macromedia.com/pub/shockwave/cabs/flash/swflash.cab#version=6,0,40,0" data-thumbnail-src="https://ytimg.googleusercontent.com/vi/e4_a4AkcdS8/0.jpg"><param name="movie" value="https://youtube.googleapis.com/v/e4_a4AkcdS8&source=uds" /><param name="bgcolor" value="#FFFFFF" /><param name="allowFullScreen" value="true" /><embed width="320" height="266" src="https://youtube.googleapis.com/v/e4_a4AkcdS8&source=uds" type="application/x-shockwave-flash" allowfullscreen="true"></embed></object></div>
<div class="MsoNormal">
<i><br /></i></div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6683094036953679000.post-17841167513216195892014-03-19T02:09:00.003-07:002014-03-19T02:12:01.406-07:0068<div style="text-align: right;">
</div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 10pt; text-align: right;">
<span style="font-family: Calibri;"><em><strong><span style="color: #999999;">W magazynie wspomnień<o:p></o:p></span></strong></em></span></div>
<div style="text-align: right;">
<em><span style="color: #999999;">
</span></em></div>
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 10pt; text-align: right;">
<span style="font-family: "Tahoma","sans-serif"; font-size: 10pt; line-height: 115%;"><em><span style="color: #999999;">Tu stoję sam, na chorym rozwidleniu moich
jaźni<br />
Stoję sam, na rozgałęzieniu dróg<br />
Stoję sam, na chorym rozwidleniu moich jaźni<br />
Stoję sam, w nieznośnej akupunkturze wyborów i spraw<o:p></o:p></span></em></span></div>
<span style="color: #999999;"></span><br />
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 10pt; text-align: right;">
<span style="font-family: "Tahoma","sans-serif"; font-size: 10pt; line-height: 115%;"><a href="http://www.youtube.com/watch?v=PJM2qAuDqtw"><span style="color: #999999;">http://www.youtube.com/watch?v=PJM2qAuDqtw</span></a><o:p></o:p></span></div>
<span style="color: #999999;"></span><br />
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 10pt;">
<span style="color: #999999; font-family: "Tahoma","sans-serif"; font-size: 10pt; line-height: 115%;"><o:p> </o:p></span></div>
<span style="color: #999999;"></span><br />
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 10pt;">
<span style="font-family: "Tahoma","sans-serif"; font-size: 10pt; line-height: 115%;"><span style="color: #999999;">Kiedy dokona się wyboru, kiedy wykona
pierwsze kroki, tąpnięcie i trach! Za późno na odwrót, na cofnięcie. Nawet,
kiedy wiesz, że żadnego cofnięcia nie chcesz, to myślisz sobie, czy krok wstecz
nie byłby lepszy niż ten gwałtowny spadek. W dół.<o:p></o:p></span></span></div>
<span style="color: #999999;"></span><br />
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 10pt;">
<span style="font-family: "Tahoma","sans-serif"; font-size: 10pt; line-height: 115%;"><strong><span style="color: #999999;">Zabierają Ci wszystko. Oddają Ci wszystko.<o:p></o:p></span></strong></span></div>
<strong><span style="color: #999999;">
</span></strong><br />
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 10pt;">
<span style="font-family: "Tahoma","sans-serif"; font-size: 10pt; line-height: 115%;"><strong><span style="color: #999999;">Bo nie masz nic.<o:p></o:p></span></strong></span></div>
<strong><span style="color: #999999;">
</span></strong><br />
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 10pt;">
<span style="font-family: "Tahoma","sans-serif"; font-size: 10pt; line-height: 115%;"><strong><span style="color: #999999;">Masz wszystko.<o:p></o:p></span></strong></span></div>
<span style="color: #999999;"></span><br />
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 10pt;">
<span style="color: #999999; font-family: "Tahoma","sans-serif"; font-size: 10pt; line-height: 115%;"><o:p> </o:p></span></div>
<span style="color: #999999;"></span><br />
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 10pt;">
<span style="font-family: "Tahoma","sans-serif"; font-size: 10pt; line-height: 115%;"><span style="color: #999999;">Śnił mi się piękny, słoneczny dzień. Taki,
jak z gier komputerowych, bezwietrzny, cyfrowa jakość, atmosfera idealna.
Podwórko, a na nim dwie grupy. Jak w grze. Oni, i my. Z prawdziwymi karabinami
maszynowymi, rozłożeni po stodołach, na maszynach rolniczych. Oni na
stanowiskach strzeleckich, my na pozycjach, chcąc odbić podwórko. Nasi biegali
osłaniając się wzajemnie, tamci szykowali się do ostrzału. Widziałam to z góry.
<o:p></o:p></span></span></div>
<span style="color: #999999;"></span><br />
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 10pt;">
<span style="font-family: "Tahoma","sans-serif"; font-size: 10pt; line-height: 115%;"><span style="color: #999999;">Widziałam też siebie z góry. Byłam pod
osłoną, pod płachtami zabezpieczającą, która w tych ochronnych barwach
powiewała sobie a ja leżałam nieruchomo, „obserwując” wszystko z mojego
bezpiecznego miejsca pod „płaszczykiem ochronnym”.<o:p></o:p></span></span></div>
<span style="color: #999999;"></span><br />
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 10pt;">
<span style="font-family: "Tahoma","sans-serif"; font-size: 10pt; line-height: 115%;"><span style="color: #999999;">Gdy tak leżałam pod ostrzałem, ktoś mnie
podniósł, mówiąc, że zaraz mnie zabiją, z mojego bezpiecznego miejsca!
Przeniósł ze środka podwórka, skąd miałam doskonały widok, choć byłam cała
przykryta i schował za jakiś kombajn. Stamtąd nie czułam się już tak dobrze,
czułam się paradoksalnie bardziej odsłonięta, nie byłam pewna, czy nadal miałam
na sobie plandekę…<o:p></o:p></span></span></div>
<span style="color: #999999;"></span><br />
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 10pt;">
<span style="font-family: "Tahoma","sans-serif"; font-size: 10pt; line-height: 115%;"><span style="color: #999999;">Obudziłam się z mieszanymi uczuciami.<o:p></o:p></span></span></div>
<span style="color: #999999;"></span><br />
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 10pt;">
<span style="color: #999999; font-family: "Tahoma","sans-serif"; font-size: 10pt; line-height: 115%;"><o:p> </o:p></span></div>
<span style="color: #999999;"></span><br />
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 10pt;">
<span style="font-family: "Tahoma","sans-serif"; font-size: 10pt; line-height: 115%;"><span style="color: #999999;">Zrobiłam tyle, a czuję się, jakbym stała w
tym samym miejscu.<o:p></o:p></span></span></div>
<span style="color: #999999;"></span><br />
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 10pt;">
<span style="font-family: "Tahoma","sans-serif"; font-size: 10pt; line-height: 115%;"><span style="color: #999999;">Jakim miejscu?<o:p></o:p></span></span></div>
<span style="color: #999999;"></span><br />
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 10pt;">
<span style="font-family: "Tahoma","sans-serif"; font-size: 10pt; line-height: 115%;"><span style="color: #999999;">Stało się tyle – że ja nie mam swojego
miejsca.<o:p></o:p></span></span></div>
<span style="color: #999999;"></span><br />
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 10pt;">
<span style="font-family: "Tahoma","sans-serif"; font-size: 10pt; line-height: 115%;"><span style="color: #999999;">Chciałabym mieć swój bezpieczny dom, swoją
własną kuchnię, salonik, sypialnię, okno, na której będą moje roślinki, tylko
moje zasady, gdzie będzie Mój Człowiek, Moja Miłość, który mnie wpuścił do
swojego życia i którego ja wpuściłam… i nasze decyzje.<o:p></o:p></span></span></div>
<span style="color: #999999;"></span><br />
<div class="MsoNormal" style="margin: 0cm 0cm 10pt;">
<span style="font-family: "Tahoma","sans-serif"; font-size: 10pt; line-height: 115%;"><span style="color: #999999;">Tymczasem mam magazyn wspomnień. I nagłe
tąpnięcie. Zamykam oczy, do magazynu wlewają się: dom rodziców, dom małżeński.
W obu uczestniczyłam, oba były moimi… kiedyś.<o:p></o:p></span></span></div>
Unknownnoreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6683094036953679000.post-62654489794946302392013-12-03T17:50:00.002-08:002013-12-03T17:50:41.326-08:0069trip autostopem<br />
<br />
Było jeszcze ciemno, gdy otworzyłam drzwi od klatki i ruszyłam przed siebie z plecakiem na grzbiecie w stronę dworca. Kilka stacji i dosiadł się do mnie M. Razem ruszyliśmy do Gdańska, stamtąd do Pruszcza, na wylotówkę A1. Szliśmy trzymając się za rękę, wesoło zastanawiając się, czy stopa należy łapać przed czy za bramkami autostrady, kiedy zatrzymał się pierwszy TIR.<br />
Nasz drajwer zauważył nas na wiadukcie, postanawiając sobie, że jeśli jesteśmy młodzi i jedziemy w jego kierunku, to nas weźmie. Przejechaliśmy z nim pół Polski, rozmawiając o wszystkim. Następnego TIRa wywołał nam przez CB radio, więc przesiadka trwała 30 sekund. Kolejne kilometry za nami. Kolejne historie. Gdzieś pod Warszawą musieliśmy już radzić sobie sami, łapiąc stopa na zjeździe.<br />
Jedyny moment zwątpienia przyszedł na krajowej siódemce, kiedy przez 1,5h nie mogliśmy znaleźć drajwera, który by jechał w stronę Krakowa lub Katowic. M. nie opuszczało pozytywne nastawienie, jak zawsze. W końcu się udało, zziębnięci trafiliśmy na następny TIR, z kierowcą, który jechał w stronę Zakopanego. I znowu rozmowy, dzielenie się doświadczeniami, pozytywną energią. W Krakowie przez CB radio znaleźliśmy kierowcę, który podrzucił nas na Dworzec Główny.<br />
Na Dworcu zupełnie oszaleliśmy. Jak dzieci biegaliśmy oszołomieni naszym sukcesem - o 23.30 udało nam się dotrzeć zupełnie za darmo przez całą Polskę! Nasz pierwszy autostop, nasze pierwsze spełnione, wspólne marzenie.<br />
Tak, jak udało nam się szczęśliwie dotrzeć 600km - mięliśmy ogromny problem by dojechać do koleżanki, u której mięliśmy się zatrzymać na weekend, do miejscowości oddalonej 28km. Postanowiliśmy poszukać hostelu. Kraków w piątkową noc wygląda jak mniejsze miasto w dzień - zatłoczone. Planty pełne pijanych ludzi. Hostele pełne. Znowu dobre dusze nam pomogły - dostaliśmy adresy kilku hosteli (wszystkie pełne), m.in do takiego, w którym pozwolono nam spać w ogromnym pomieszczeniu gospodarczym, co prawda nieogrzewanym, ale zupełnie za darmo, pod warunkiem, że się wyniesiemy przed 7 rano. Kolejny raz szczęście się do nas uśmiechnęło!<br />
Z samego rana ruszyliśmy w stronę Oświęcimia, zgarnęliśmy koleżankę i zwiedziliśmy Auschwitz. Największe wrażenie zrobiła na mnie sala, w której kilka projektorów wyświetlało filmy z różnych okresów życia Żydów i Polaków. Uroczystości rodzinne, miejskie, fragmenty wojny. Zsyntetyzowane z odpowiednią muzyką dawało niesamowity efekt. Kręciliśmy się z M. po sali, chłonąc obraz i dźwięk. Myślę, że to "przedstawienie" wryło nam się dużo bardziej w pamięć niż tona butów za szklaną szybą czy cele więzienne, jakie również mięliśmy okazje zobaczyć.<br />
Następnego dnia zwiedziliśmy z przyjaciółmi Kraków. Nie tylko miejsca były ważne, ale przede wszystkim ludzie. Kilkoro z nich znałam z wcześniejszych spotkań, kilkoro znałam jedynie wirtualnie. Zmaterializowały mi się te osoby w końcu. Cieszę się z tego, bardzo. Spotkałam się ze wspaniałą, pozytywną energią. Bardzo dobre wspomnienia. Jedno z lepszych wspomnień to to, w którym prowadzę auto przez Kraków :) To było cudowne doświadczenie! Uwielbiam wyzwania, cieszę się, że mogłam obejrzeć miasto z perspektywy kierowcy, a nawet znaleźć knajpę, której szukaliśmy :D Zupełnie przypadkiem.<br />
<br />
Powrót okazał się być kolejnym spontanem, bo mięliśmy wracać przez Kraków a wróciliśmy przez Katowice, odwiedzając inną koleżankę i jej cudowną knajpkę na Rynku. Tym razem zaskoczył nas śnieg i postanowiliśmy wracać Polskim Busem (50zł za osobę! dla porównania - pociąg kosztował 170zł). Zanim wsiedliśmy do Busa (w którym prawie całą podróż przespaliśmy ze zmęczenia, bo weekend był niemal bezsenny) wymieniliśmy się z M. kilkoma słowami. Kilkoma emocjami. Uczuciami.<br />
Jesteśmy szczęśliwi.<br />
Jak nigdy dotąd.<br />
<br />
<br />
Cała podróż do Krakowa i z powrotem wyniosła mnie około 100zł i tonę radości. 4 dni (piątek rano - wtorek nad ranem powrót). Najwięcej wydałam na bilety z Krakowa do mieściny, gdzie mieszkała koleżanka, u której się zatrzymaliśmy z M. i jedzenie po drodze.<br />
Następny taki trip planujemy do Holandii późną wiosną, o ile dostaniemy wolne lub trafi się długi weekend, później - obczajamy Boom Festival :D A kiedyś tam Indie. Może. Kiedyś. Takie tam marzenia :D<br />
<br />
W tej chwili skupiamy się na pracy, szukaniu mieszkania i pakowaniu rzeczy (z tym mi idzie najgorzej). Chyba nigdy nie miałam tak wielkiej motywacji do zmian, tylu zapału, energii i przeżywania tego, co daje nam życie. Jakby wszystko stało się jasne, a ja odnalazłam kierunek. Mój cel. Taki, który szukałam tyle lat, a nie mogłam odnaleźć, bo nie potrafiłam go sprecyzować. Teraz umiem. Teraz go czuję.<br />
Trzeba było się oczyścić z wszystkiego, by otworzyć się na coś zupełnie innego. Pozamykać rozdziały, wyszorować serce. A potem zrobić ten maleńki krok przed siebie. I te 600km stopem. I mówić, i słuchać.<br />
<br />
4.12.2013 2:50<br />
<br />Unknownnoreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6683094036953679000.post-51473851798696842642013-09-22T19:26:00.003-07:002013-09-22T19:31:17.004-07:0070<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;"><b>shrooms trip, acid trip, car trip</b></span><br />
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;"><b><br /></b></span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;">Chciałam napisać, że w moim świecie zapanował chaos i podać mniej więcej datę, ale przecież nigdy nie było stabilnie, więc co ja się będę wysilać. </span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;">Był taki moment, że miałam ochotę wszystko rzucić w kąt, mieć na wszystko wyjebane. I jak zwykle w takich momentach, znowu ktoś mnie zaskoczył. Połowa sierpnia. Gdzieś nad Wisłą. Pierwsze spotkanie z psylocybiną. Można zanurkować w trawie i<i> jak ta trawa pachnie</i>. Grzyby potrzebują bliskości natury. Spokoju. Gdy rozłożyłam się na łące, blisko wody, uświadomiłam sobie, że moje życie to takie puzzelki. I bum, puzzelki się rozsypały na trawie. Alicja, zbieraj puzzelki z trawy. Trawa piękna, delikatny wiatr, niedaleko wóz z sianem, drzewo, gdzieś tam jacyś ludzie, rzeka, las, łąka, cudowne s&s... zbieram powoli, układam, spokojnie... płaczę i się śmieję, ale zbieram... przeszkadza mi ktoś, ale cierpliwie zbieram... ciężka praca... to nie był bad trip, to uświadomienie sobie pewnych rzeczy.</span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;">Wieczorem czułam się naprawdę wspaniale. Wszystko spieprzyłam dopalając jointa. Nałożyły się na siebie dwa odmienne stany. Psychodela, strach, natrętne myśli, nie pamiętam już jakie. Przez moment byłam prowadzona (jak za rękę) po własnej psychice, szkoda, że nie pamiętam szczegółów tej rozmowy. Ale następnego dnia wieczorem i tak czułam, że zgubiłam całą harmonię. </span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;">Wróciłam do domu z niepokojem.</span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;">Narastał.</span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;">Sprzyjające warunki, by rozwinął się stan mieszany. </span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;">Leki nie pomagały, więc po 2 tygodniach doszłam do wniosku, że najlepiej będzie użyć tego, czym się "strułam". Zmieliłam, zalałam i wypiłam grzyby... Sama, godzinę przed wschodem słońca.</span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;">Cudownie się samej tripuje. Skupiona na sobie. Uspokoiłam się. Koci uśmiech na twarzy.</span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;">Kilka następnych dni było jak wspomnienie tego stanu - byłam spokojna, cierpliwa, jak chodząca reklama psychodelików. </span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;">A potem nastrój coraz lepszy. I lepszy. Hipo. </span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;">Acid trip miał miejsce na transowej imprezie, co nie było najlepszym pomysłem. Nie był nawet planowany. Tamtego dnia jedyną planowaną rzeczą było MJ i taniec. Wzięliśmy na pół, więc nie spodziewałam się, żeby było jakoś specjalnie mocno. </span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;">Zazwyczaj jak mi jakaś substancja wchodzi, czuję ją w mięśniach, w uderzeniu jakby nagle wpompowała mi się w krew i rozeszła od serca po całym ciele, aż do mózgu. Teraz poczułam "w myśli", nagle zaświtała mi myśl podczas tańca... coś o Amerykanach, nevermind, ale pomysł, na jaki wpadłam, tak mnie rozśmieszył, że koniecznie musiałam ją opowiedzieć koledze, z którym tańczyłam, plątałam się, wydawało mi się, że mówię bez sensu, on mnie zapewniał, że tak nie jest. W ogóle z tymi odczuciami subiektywnymi jest dziwna sprawa - czułam się bardzo nie trzeźwa, a znajomi mi mówili, że wyglądam normalnie i normalnie się zachowuje. Zastanawiałam się później, czy ja normalnie wyglądam na naćpaną czy po prostu po mnie nie widać. Bo trzeźwa to ja się nie czułam w ŻADNYM stopniu. </span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;">Wielkim zaskoczeniem było to, że kwas jest tak pobudzający. Nie mogłam przestać się ruszać. Wpływ muzyki? Możliwe. Do tego mój nastrój. Kolory niesamowicie wyostrzone. Lekko falujące kształty, jakby wychodzące z form. W pierwszych trzech godzinach fale tak absolutnie dziwnego stanu, ciężkiego do opisania. Ale po kilku godzinach (czas jest ciekawą kwestią na psychodelikach) czułam się już zmęczona. Coraz trudniej mi było wprowadzić się w trans muzyczny. </span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;">Taniec. Oddając się muzyce - ogólnie bardzo lubię tańczyć, robię to intuicyjnie, nie uczyłam się tego, dlatego lubię to robić na czymś. Zamykam oczy, zapominam, że ktokolwiek jest obok, wyobrażając sobie tylko światło, cień, siebie i muzykę w formie tego światła. Otula mnie jak promienie słoneczne. Na lsd to było niemal namacalne. Kilka razy udało mi się wpaść w trans (tras na transach, ciekawe), a po otwarciu oczu przez moment nie miałam pojęcia gdzie jestem i zderzenie z "rzeczywistością" było brutalne.</span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;">I z tą brutalnością nie mogłam sobie poradzić. Widziałam tych wszystkich ludzi, którzy zaczęli mi przeszkadzać, podłogę (gdzie moje światło?!), sztuczność, ostrość, głośność... po grzybach mam silny pociąg do natury, po prostu uwielbiam tripować w pobliżu przyrody. Czuję się wtedy bezpiecznie. Próbowałam sobie tłumaczyć, że to siedzi w mojej głowie, ale po co się męczyć? Trzecia w nocy. Nie chciałam iść sama, ale nie chciałam narzucać swojej woli. Głupia sytuacja ;)</span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;">Ale poszliśmy. Kilka razy czułam się jak kot. Uwielbiam czuć się jak kot. Poruszając się jak kot, ścieżka wiła się rozciągając się w nieskończoność a lampy rozświetlały się błyszcząc jak na starych pocztówkach. Czując wiatr na swojej twarzy, zapach drzew, gdy się do nich przytulałam, widząc spokój zieleni - odzyskiwałam spokój. Odgłos bicia serca, ciepło, żadne natrętne myśli. Czułam się bezpiecznie. </span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;">Wróciliśmy. Powrót do domu był zakręcony, miałam wrażenie, że już jestem trzeźwa, ale byle bodziec a moje zmysły szalały. Dźwięk, spojrzenie, dotyk, smak. Kupiłam najpiękniejsze, najsmaczniejsze śliwki na targu w rytm E-mantry pod wpływem kwasu. Cudowne przeżycie. Polecam każdej pani domu.</span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;">car crash trip</span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;">żeby nie było zbyt pluszowo, zakończę ostatnią podróżą, która miała miejsce kilka dni temu na wąskiej, nieoświetlonej drodze warmińsko-mazurskiej. Prowadziłam. Jak zwykle muzyka w głośnikach, tym razem nie głośno (gps do mnie mówił, musiałam go słyszeć), co niewątpliwie sprawiło, że nie jechałam szybko (im głośniejsza muzyka, tym szybciej jeżdżę, taka prawda, pracuję nad tym), asfalt jak papier, ślisko, mokro, padało. Zakręt w prawo, zanim zakręt w lewo, przede mną drzewo, po prawej żwirowe pobocze. Wybiegło mi jakieś zwierzę, sarna czy inna leśna istotka, mignęła mi tylko. Przestraszyłam się. Zahamowałam, tylnie koło wjechało na to cholerne żwirowe pobocze, tracąc przyczepność, gwałtownie skręciłam (kolejny błąd), co z kolei spowodowało, że przemieściłam się na lewy pas (śmieszne, droga była tak wąska, że zmieściłby się tam tylko jeden samochód), w końcu wypadając z drogi, dachując w rowie, wbijając się w skarpę przodem, ustawiając się ostatecznie na prawym boku.</span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;">Gdy traciłam panowanie nad samochodem czułam, że to się może skończyć źle. Rozluźniłam się, jak już wypadłam z drogi, jak samochód się przewracał, czułam się jak w pudełku, jak w zabawce. Spokój. Niech się dzieje. Adrenalina wszystko mi spowolniła, co trwało długo... i ta świadomość, że tego się nie da cofnąć, zaraz coś się stanie, a ja spokojna. Dopiero, gdy zawisłam na pasach, dotarło do mnie... To już? Nic mi nie jest?! Odpięłam się, poleciałam w dół, znalazłam telefon... </span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;">(żyję. dobrze. przez moment pomyślałam sobie, że coś tam nade mną czuwa, że może niepotrzebnie, ale... ale co? już nigdy bym miała nie zobaczyć nie usłyszeć nie dotknąć nie poczuć?)</span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;">Niby nic mi się nie stało. Nawet do szpitala nie chciałam jechać, emocjonalnie byłam rozsypana. Sama chyba bym w życiu nie pojechała. Ten szok przyszedł dopiero po kilku godzinach, jak już miałam ogarnięte auto (kiedy stało pod serwisem), a ja odczułam pierwsze skutki. Kolejne przybierały na sile w następnych dniach...</span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;">A teraz muszę pomykać trzy tygodnie w kołnierzu ortopedycznym. Samochód do naprawy, na szczęście z AC. Już mi się nie chce pisać szczegółów, bo jest po 4 nad ranem. </span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;">Te trzy "podróże" mają kilka wspólnych rzeczy. Jedną z nich jest to, że miały wpływ na zmianę mojego myślenia. Są jak kamyczki rzucone na wodę tworząc fale. Uświadomiłam sobie też, co jest dla mnie ważne. Czego chcę... i chociaż błądzę jak po tesco (hah serio, zawsze się gubie w takich sklepach) </span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;">to ja przecież wiem. </span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;"><br /></span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;">A teraz Carboni i spać. 4:21, poniedziałek, 23.09.2013</span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;"><i>wpis dedykuję osobie, która pojawia się w tych trzech tripach :)</i></span></div>
<div>
<span style="color: #cccccc; font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;"><i>(akurat w głośnikach leci MOS 6581, włącz sobie, nie będę wklejać z yt, bo masz na pewno lepszą jakość ;P)</i></span></div>
<div>
<span style="color: #444444;"><span style="font-family: Arial, Helvetica, sans-serif; line-height: 16px;"><br /></span></span></div>
<div>
<span style="color: #444444; font-family: arial, sans-serif; font-size: x-small;"><span style="line-height: 16px;"><br /></span></span></div>
Unknownnoreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6683094036953679000.post-56664460289867845942013-09-17T06:36:00.000-07:002013-09-22T19:33:51.556-07:0071<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">Chyba umieram od środka, gasnę jak świeca,</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">bo obiecał mi ten świat mniej, niż niosę na plecach.</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">Gdzieś na marginesach kartek życia stawiam inicjały,</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">by nie pozostały po mnie tylko banały.</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">Ten list, w nim cały smutek zawarty we mnie,</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">idzie noc, jest co raz ciemniej i coraz mnie mniej</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">i wszystko blednie, jednak wewnątrz czuję,</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">że kiedyś przyjdziesz do mnie, bo to rozumiesz.</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc;"><br style="font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;" />
<span style="font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">Nawet jeśli zepsuję wszystko inne jak zwykle,</span></span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">to jak tylko przyjdziesz, ten cały ból zniknie</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">i w tym labiryncie znajdę nitkę i pójdę</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">wzdłuż niej, by ujrzeć światło i Twój uśmiech.</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">Myślę, że to słuszne, by po prostu odejść (stąd),</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">zabić egoizm i nie znaleźć go w sobie</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">i rozpalać ten ogień, idąc pod prąd w tłumie,</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">kiedyś do mnie dołączysz, bo to rozumiesz.</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc;"><br style="font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;" />
<span style="font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">I wiem, że muszę unieść, by słuchać tej melodii,</span></span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">krzyku samotnych serc, rzuconych na chodnik.</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">Byłem taki głodny uniesień, doznań, uczuć,</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">że dziś ktoś moje serce musi podnosić z bruku.</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">Mówią: pokutuj, gdy nienawiść odżyła,</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">z liną na krtani lub żyletką na żyłach.</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">Życie to chwila, więc biegniemy ku niej,</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">a ty znajdziesz mnie w tym biegu, bo to rozumiesz.</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc;"><br style="font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;" />
<span style="font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">A wokół deszczu strumień zwiastuje jesień,</span></span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">leżą z cichą wiarą, że ktoś je podniesie,</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">a wokół zimny wiatr unosi liście,</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">leżą, tętniąc bezsilnością istnień,</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">a wokół zimny bruk staje się domem,</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">leżą, obumierają, to nieuniknione.</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">Dla mnie przyjdzie moment, gdy krew zapulsuje,</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">ogrzejesz me serce w dłoniach, bo to rozumiesz.</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc;"><br style="font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;" />
<span style="font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">Wiesz, dziś się snuję po ruinach, które zbudowałem,</span></span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">to smutny finał, wyrwij ze mnie kamień.</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">Wina w oceanie łez, weź, nakarm sercem szaniec</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">i tylko cisza, wiesz, tylko cisza pozostaje w nas.</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">Każda klisza, leżą ponadpalane teksty,</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">na ulicy niepozałatwianych spraw znowu festyn,</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">a ja piszę te wersy, jakby z moich myśli ujęć,</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">a Ty tak dobrze widzisz je, bo to rozumiesz.</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc;"><br style="font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;" />
<span style="font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">To kalejdoskop posunięć, szkiełko to uczucie,</span></span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">zbyt wiele tych istotnych, aby pozwolić im uciec.</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">Minuta po minucie ukrywam to wewnątrz na dnie,</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">piszę, bym nie zapomniał, jakie to jest ważne.</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">Tym bardziej, że niekończąca nadzieja na zmiany</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">sprawia, że rozrywam zasklepione rany.</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">Kiedyś zostaniemy sami, cała zawiść wokół runie,</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">a ja będę taki dumny, bo to rozumiesz..</span><br />
<span style="background-color: #444444; color: #cccccc;"><br style="font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;" />
<span style="font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;">Obiecuję... Obiecuję...</span></span><br />
<span style="background-color: white; color: #666666; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;"><br /></span>
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/erkb3fN9qq0?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<span style="background-color: white; color: #666666; font-family: Tahoma; font-size: 12px; line-height: 15px;"><br /></span>Unknownnoreply@blogger.com0