Od jakiegoś czasu każdy dzień kończę w oparach dymu.
Obcy ludzie proponują mi pseudo kwasa,
inni bojąc się o swoje koty, zrywają kontakt.
Stoję na huśtawce emocji,
nie umiejąc sobie z nimi radzić zatapiam się we mgle.
Krążąc po labiryncie z M16 w ręku,
tak naprawdę zacieram granicę między tym, co chcę,
tym co potrzebuję, czego pragnę
a tym, co
nie powinnam, nie mogę, nie wolno mi.
Czasami wmawiam sobie, że wystarczyłoby po prostu nie istnieć,
a może dotknąć pulsującego serca.
Kiedy krew szybciej krąży (panika), nic już nie chcę,
sama sama sama
kiedy krew zastyga
tęsknię za obecnością Kogoś, kto chociaż trochę rozumie.
Ale czy ja w ogóle jestem w Twoim życiu ważna?
Często ogarniają mnie wątpliwości i jest mi smutno,
gdy dochodzę do wniosku,
że nie.
***
Ponad miesiąc bez leków, za to z pakietem impulsywnych poczynań. Chciałabym, ale nie mogę; mogę ale nie chcę; siedzę ale nic nie robię, robię gdy nie muszę;
(czasami wolę to niż czułość waszych obcych rąk)
i tak na zmianę chcę być sama i nie chcę być sama. Wieczne, kurwa, niezadowolenie.
Ja po prostu nie chcę obcych rąk.
Chcę tylko te dobrze mi znane.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz