moje oczy są oczami wariata
Wiecie, dzieciaki, coś czuję, że ja po prostu lubię żyć szybko,
spontanicznie i nie ma to związku z chorobą. Ja po prostu jestem
uzależniona od tego, by stawiać sobie kłody pod nogi, by krzyczeć w
miejscach, gdzie jest najwięcej lawin, by biegać między drzewami
obciążonymi śniegiem, by przebiegać pomiędzy samochodami, by krzyczeć
ile sił w płucach w bibliotekach, by śmiać się w kościołach, płakać na
weselach, zamykać oczy na krawędzi...
Ja po prostu nie umiem być i nie chcę być standardowa, ja chcę spełniać
się w swoim własnym wymiarze spontanicznym wariactwie. Kocham tą
adrenalinę, ten zastrzyk nitro, rozszerzające się źrenice z podniecenia i
strachu, ciary na plecach i drżenie rąk. Usta i myśl o ustach,
namiętność. Skok, ogromny. Zanurzenie. Oddech przyspieszony, w końcu
ciśnienie sięgające zenitu, tętno tak szybkie, że zbliżające się do 200,
tracę przyczepność, hamulce nie działają, wytrącam się z równowagi,
jadę, jadę...
I to wszystko na naturalnej substancji. Na mojej własnej krwi.
Symbol i odpowiedź.
* * *
5mg olanzapiny (neuroleptyk) (będę zmniejszać)
200mg topamax (stabilizator)
100 letrox (hormon na tarczycę)
1x w tyg terapia behawioralno-poznawcza od 1,5 roku
2x w miesiącu wizyta u psychiatry od 1,5 roku
Dokładnie rok temu byłam w szpitalu.
Ale ten czas popierdziela.
A ja rok temu bzem w depresji, a teraz... psychoterapia i dom wariatów... w domu.
OdpowiedzUsuńCzasem, a właściwie... nawet zawsze jak czytam tego bloga to mam wrażenie że trochę o mnie :P czemu..? :P
Bo nadajemy na podobnych falach, Maćku :) Bo czujemy tą falę, bo płyniemy po tych samych falach energetycznych, bo rozmawiamy na nocnych światłowodach, bo słuchamy podobnej muzyki, bo tych samych emoticon używamy... :)
OdpowiedzUsuń