Warto było czekać. Abilify się rozkręciło po kilku dniach i stałam się inną osobą. Wesołą, bez jazd, bez schiz, pełną energii. Czuję się wręcz górkowo, hipomaniakalnie. Ale to nie to - czuję, że jestem taka, jaką zawsze chciałam być. Kreatywną, pełną radości i spontaniczną.
Ruszyłam z kolejnym blogiem, tym razem rekomendującym różne produkty - http://raportuje.blogspot.com/
Znalazłam, przerobiłam i w zasadzie utworzyłam swoje logo na nową stronę, nad którą teraz pracuję.
I to samo logo namalowałam na koszulce, pierwszy raz bawiąc się tego typu kreatywnością - chociaż farby do tkanin miałam od dawna w swoim składziku.
W pracy także czuję się wydajniejsza.
Kupiłam kilka książek, między innymi Umysł ponad nastrojem, który teraz przerabiam, niczym podręcznik :)
Codziennie gotuję coś wymyślnego (lub piekę, dziś było to ciasto marchewkowe z przepisu Jadłonomi, niestety dałam za dużo sody oczyszczonej i trochę ma mydlany posmak.
Wczoraj robiłam kitri z prawdziwego zdarzenia i było prze-cu-do-wne!
Jak to się stało w ogóle, że wcześniej miałam tak skiśnięty nastrój... jak to się dzieję, że zaledwie połowa tabletki Abilify zrobiła ze mnie szczęściarę?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz