wtorek, 30 kwietnia 2013

80

Zmierzam ku coraz większej destrukcji.

Przepraszam.

Chciałabym Wam coś przekazać, dać coś od siebie, wierzę, że każde słowo, każde zdanie, każda idea to kawałek mnie i zostawiłam Wam wiele z siebie.
Mój płomień dogasa.
Czuję się wypalona, przestałam się starać. Wszystko mnie przerosło.
Chciałam zdjąć kolię, ale ona wypaliła mi ciało, wrosła się tak bardzo.
Całe ciało mnie boli.
Wtargnęła, wzięła mnie sobie, pozwoliłam jej na to otumaniona, borderowa Nieobliczalna, gdy zrozumiałam co się stało, nie pomogły żadne leki.
I znalazłam się w jakimś innym, muzycznym świecie pełnym derealizacji, patrząc na Żmiję, która tłumaczyła mi, że ją przerażam, ale mogę zostać, więc czując się jak wegetarianin w rzeźni obserwowałam jak noc poddaje się w walce ze świtem, papieros za papierosem,
nie, nie dam rady, kocham Cię, nie przyjadę
a potem urywany cichy sen
i znów zburzyłeś mi misternie utkany bezpieczny obraz
już nie wolno nikomu ufać
pozostało mi zjeść obiad, wsiąść w samochód, pojechać 34', włączyć dźwięki, usiąść wygodnie, spojrzeć Żmii w oczy i powiedzieć, odpalaj.
A potem się już nigdy nie obudzić.

I wkurwia mnie tylko, że tak na prawdę będę wtedy sama. Nigdy nie chciałam się rozpadać sama. Ale jak mam zrobić reset, destroy to niech temperatura będzie minusowa.

sobota, 13 kwietnia 2013

81

Lepiej mnie zabij, wyrzuć z pamięci
lepiej odejdź, pozwól mi odejść
lepiej zapomnij, pozwól zapomnieć
lepiej daj mi następną szansę
myslovitz, aleksander

Orzechówka z mlekiem.
Huśtawka nastroju z przewagą euforii.
Dużo puszyści.

A mimo to, jest we mnie taka myśl mała. Wspomnienie zmieszane z tą myślą dające efekt skomplikowanego koktajlu o smaku cytrynowo-czekoladowego. 
Każde ze składników są mi znane i dobrze wiem, co oznaczają. Niestety, nie wiem, co z nimi zrobić. Są zbyt żywe, by móc je schować do pudła. 

Jeśli dziecko czegoś chce dotknąć, to zrobi wszystko, by to się stało. Jeśli ten konkretny listek, który zauważy jest za oknem, to będzie sięgać po niego tak długo, aż go dosięgnie. Może nawet wypadnie z okna. Nie ważne, ważne, że będzie próbowało. Jeśli się uda - będzie najszczęśliwsze na świecie. 

Czasami jestem takim dzieckiem...
I czasami bywały takie chwile, kiedy 
SMS z końca stycznia 2013 do przyjaciółki: 
"jestem najszczęśliwszą kobietą na świecie!!!!!!!"

A czasami - wypada się z okna...


A później,
później dziecko trzeba poskładać.

wtorek, 9 kwietnia 2013

82

Forum
Temat: borderline

Tylko od was zależy, jak to będzie wyglądać.
Ja tam nie narzekam. Nie wpierdoliłam się w nic, chyba, że w nikotynę ;)
Jasne, lubię zrobić sobie małą autodestrukcję... tym bardziej, że chad mi wiernie pomaga wpychając mnie raz w manię, raz w depresję. Borderline dodatkowo stoi nade mną i wrzeszczy: mocniej, szybciej, głośniej, więcej...

To nie prawda, że terapia nie działa. Działa, zwłaszcza behawioralno-poznawcza. Ja sama na niej jestem ponad półtorej roku i wiele osiągnęłam. Zrozumiałam pewne mechanizmy i moje własne schematy. Wiem co i skąd się bierze. Dzięki tej wiedzy mam większą samoświadomość. Co mi to daje? Oprócz tego, że świadomie mogę wpierdolić się w gówno (a nie jak wcześniej biec po krawędzi nie widząc przepaści), mogę sama wybierać.

Co do leków, to czasami działają, ale one nie załatwią sprawy do końca. Możemy wpierdalać stabilizatory, antydepresanty i neuroleptyki... ale one nam w głowie nie postawią znaku STOP, gdy zaczynamy się nakręcać. A to słowo magiczne. Bo nasze zaburzenie właśnie na nakręcaniu się polega.
Nakręcamy się na cierpienie - płaczemy, wyjemy wręcz, bo tak nam źle, cierpimy i tniemy się, bierzemy na siebie całe zło, tłuczemy się po pustych przestworzach i jesteśmy najbardziej samotni na świecie, wielce opuszczeni i odrzuceni przez wszystkich - STOP - nakręciliśmy się, bo co? ktoś się nie odezwał? bo poczuliśmy nudę, nagle zostaliśmy sami ze sobą i zrobiło się smutno?
nakręcamy się na miłość - to ten jedyny, wspaniały, cudowny, wybawi nas, na zawsze zostaniemy razem, ułożymy sobie świat wg naszych własnych zasad, teraz już nic się nie liczy, i chociaż tak bardzo się boimy, przecież coś może pierdolnąć, to tak bardzo chcemy, proszę weź mnie za rękę, tylko nie mów mi, tego czego nie chcę usłyszeć, w końcu będziemy szczęśliwi - a jak nie to złamią się nasze serduszka, wszystko pokryje się krwawą rdzą i już na pewno ze sobą skończę - ofc musiało być patetycznie; ale czy to nie tak wygląda?

I najlepsze, coś do czego nawiązujemy najczęściej, lubując się w tym najrozkoszniej: samobójstwo. Ile razy odmienialiśmy to słowo... ile wizji mięliśmy. Ile marzeń sennych, ile ucieczek. Samobój jest jak eskejp w grze życia, coś nam się nie podoba, wciśniemy eskejp, coś nam nie wychodzi - mamy na to odpowiedź. Na wszystko proste rozwiązanie.
Borderline to trucizna płynąca naszymi żyłami.