piątek, 29 marca 2013

84

Beznadziejnie. Wczoraj siedziałam na tarasie i dotarło do mnie, jak beznadziejne życie prowadzę. I zachciało mi się to skończyć. Pomyślałam sobie: teraz, już. Idą święta, cała rodzina będzie w mieście, nie będzie trzeba ich z różnych krain wywabiać, akurat na pogrzeb. Pomyślałam sobie, zapalisz, weźmiesz znieczulacze, powiesisz się, zrobisz cokolwiek, cholera wie, zakończysz to wszystko, oni się szybko pozbierają.
Lekko oszołomiona tym nagłym pomysłem zgasiłam papierosa i rozpoczęłam wewnętrzną akcję ratunkową - przekonując samą siebie, jak kiepski to pomysł i jak bardzo nie chce mi się dziś bawić w samobójstwo. Poskutkowała świadomość, że mam jeszcze dużo papierosów w torebce i chce je wszystkie wypalić O_o

* * *

Odezwała się moja stara pasja: czytanie. I tym czytaniem inspiruję się nieustannie do pisania. Ale czy kiedyś coś mi z tego wyjdzie? Zobaczymy. W każdym razie uaktywniłam marzenia. To dobrze.

1 komentarz:

  1. ...masz jeszcze tyle do napisania...
    i tyle marzeń do uaktywnienia :P
    <3

    OdpowiedzUsuń